LOGIN: HASLO:








Stanisław Górski - produkty i usługi dla branży gołębiarskiej
Moja praca w Głównej Komisji Dyscyplinarnej

2008-04-18  Jan Dziuban
................................................................................................................................
Trwająca co najmniej od kilku miesięcy walka, m.in. na forum internetowym, jaka rozgorzała pomiędzy ruchem reformatorskim dążącym do wprowadzenia demokratycznych zmian w Związku oraz sprawującym władzę wykonawczą konserwatywnym nurtem w osobie Prezydenta Związku i jemu najbliższych „klakierów”, skłoniła mnie do zabrania głosu w sprawach związkowych. Czuję się do tego tym bardziej uprawniony, że jako jeden z pierwszych zwracałem uwagę na nieprawidłowości w zarządzaniu Związkiem. Kiedy jednak tymi poglądami podzieliłem się z członkami ZG, doszedłem do wniosku, że kierownictwo Związku nie jest w ogóle zainteresowane zmianami, tym bardziej zmianami demokratycznymi. Ono woli tkwić w strukturach niereformowalnego „socjalistycznego betonu”. Do tego przekonania doszedłem bardzo szybko, bo już po niespełna rocznym sprawowaniu funkcji Przewodniczącego Głównej Komisji Dyscyplinarnej. Funkcje tę powierzono mi na KWZD w 2003 roku. Realizując nałożone na mnie obowiązki, najbardziej zaskoczyło mnie to, iż już od samego początku ze strony kierownictwa Związku spotkałem się z praktyką wywierania presji i wpływania na orzeczenia Komisji Dyscyplinarnej. Problem ten szeroko opisałem w swoim pierwszym sprawozdaniu z działalności GKD. Fakt ten spotkał się z oburzeniem ze strony członków ZG, a zwłaszcza Prezydenta Jana Kawalera. Odtąd Prezydent czynił wszystko, żeby utrudnić pracę Głównej Komisji Dyscyplinarnej. Odmówił też opublikowania tego sprawozdania na łamach Hodowcy... twierdząc, iż przeznaczone ono jest dla ZG, a nie dla hodowców.

W kolejnych sprawozdaniach – z punktu widzenia Komisji Dyscyplinarnych – przedstawiałem problemy, przed którymi stoi nasz Związek. Niestety, nie znajdywały one zrozumienia kierownictwa Związku, nikt też z członków Zarządu Głównego nie raczył się nimi zająć. Było to dla mnie o tyle przykre, iż w indywidualnych rozmowach członkowie ZG zgadzali się ze mną i deklarowali poparcie, lecz gdy doszło do głosowania, nagle zmieniali swoje zdanie. Najbardziej rozczarowała mnie „judaszowska” postawa Prezesa Okręgu Rzeszów. Los tych kolejnych sprawozdań był podobny. Wszystkie na rozkaz Jana Kawalera wylądowały w opasłych archiwach PZHGP i pies z kulawą nogą nimi się nie zainteresował. Żadne z nich nie ujrzało światła dziennego. Tak więc pisaliśmy je sobie, a muzom.

Ostatnio dochodzą mnie głosy, iż niektórzy hodowcy mają obiekcje, co do mojej działalności w GKD. Mają do mnie pretensje m. in. o to, że jako Przewodniczący GKD dopuściłem do uniewinnienia wielu „oszustów”, lub też nie ująłem się za osobami krzywdzonymi przez struktury związkowe niższych szczebli. Chcę powiedzieć, że przekonanie to jest przede wszystkim wynikiem nieznajomości przez członków Związku procedur prawnych, jak również opatrznie rozumianej roli i funkcji KD w Związku. Dotyczy to niestety większości członków Związku w tym także członków KD. Pragnę zauważyć, iż jedną z podstawowych zasad demokratycznego systemu prawnego jest niezbywalne prawo oskarżonego do przeprowadzenia postępowania z jego udziałem. To prawo nakłada na organ rozpatrujący pozew, obowiązek zapewnienia oskarżonemu należnych gwarancji procesowych opisanych w regulaminie. Prawo to posiadają także ci, którzy dopuścili się złamania przepisów związkowych i z tego tytułu odpowiadają przed KD. Nikt nie może im tego prawa odebrać, nawet wówczas, gdyby mieli zostać z tego tytułu uniewinnieni. Zasada: cel uświęca środki, nie może tutaj mieć zastosowania.

Muszę stwierdzić, iż co najmniej w kilku przypadkach z zebranych dowodów wynikało ewidentnie, że oskarżony dopuścił się nadużyć lotowych, ale rażące naruszenia procedur prawnych przez KD niższych szczebli uniemożliwiały GKD utrzymanie w mocy wydanego wyroku. Musieliśmy je więc uchylać, tzn. w pewnym sensie rozstrzygać na korzyść oskarżonych, będąc przekonani o ich winie. Każdorazowo jednak wskazywaliśmy KD niższego szczebla na te niedociągnięcia formalno-prawne i możliwość ponownego rozpatrzenia sprawy. Tego wymaga procedura orzekania i tego nie da się uniknąć. Istotne jest też to, iż w przypadku badania spraw w trybie nadzoru orzeczeń już prawomocnych, GKD nie ma prawa do merytorycznej oceny orzeczenia niższej instancji, stwierdza tylko sam fakt zgodności po-stępowania z przepisami. Ponadto muszę zaznaczyć, że KD nie ma możliwości prowadzenia spraw „z urzędu” na wzór prokuratury, czy np. rzecznika praw obywatelskich. KD rozpatrują tylko pozwy wnoszone przez powoda przeciw oskarżonemu. Dlatego też GKD i ja osobiście, w wielu przypadkach musieliśmy odmawiać interwencji, podjęcia aktywnych kroków w celu obrony hodowców, którzy czuli się skrzywdzonymi przez władze związkowe niższych szczebli. Każdorazowo jednak staraliśmy się im pomagać, wskazując właściwą drogę postępowania zmierzającą do dojścia swoich racji.

Niestety członkowie KD w naszym stowarzyszeniu nie posiadają elementarnej wiedzy i znajomości zasad działania systemu władzy sądowniczej i jej odpowiednika w Związku, jakimi są KD. Kierownictwo zaś nie czyni nic w tym kierunku, żeby stan ten zmienić. Jest to celowe i świadome. Jan Kawaler wie doskonale o tym, iż pozbawioną świadomości „masą” łatwiej jest kierować i wmówić jej to, co się chce. A tych, którzy mają odmienne zdanie nazywa się wrogami Związku i wszelkimi dostępnymi metodami próbuje się ich zdyskredytować i usuwać z organizacji. Takie niestety obowiązują prawa w PZHGP po rządami Jana Kawalera; podczas gdy – wedle Konstytucji RP – każdy obywatel, członek PZHGP ma prawo nie tylko do prezentowania swojego stanowiska i oceny pracy kierownictwa, ale też do obrony, jeżeli jest atakowany. Jeżeli nie można tego czynić na łamach „Hodowcy”, bo główny cenzor związku na to nie pozwala, hodowca ma prawo to czynić na forum internetowym lub w innych środkach przekazu. To zrozumiałe. Całe szczęście, że naczelne władze związku nie powołały jeszcze – na wzór sowiecki – komórek, które w latach trzydziestych ubiegłego wieku specjalizowały się w wyszukiwaniu wrogów ludu i ich podstępnym niszczeniu. Historia po-kazała, kto naprawdę był wówczas wrogiem. Historia kołem się toczy. Oby nie było tak w PZHGP.

W ostatnim czasie Prezydent Kawaler podejmuje próbę pozbycia się niewygodnych krytyków za pomocą Komisji Dyscyplinarnych. W tym celu skierował wnioski do KD wobec członków Związku – Stanisława Nowakowskiego i Piotra Patasa. W pierwszym przypadku, nie będąc pewnym wierności i „właściwej postawy” członków Oddziałowej KD, Jan Kawaler skierował wniosek wprost do Okręgowej KD. Jej członkowie – na rozkaz – błyskawicznie wykluczyli ze Związku kolegę Nowakowskiego, nie zwracając nawet uwagi na fakt, iż sprawa nie podlegała jurysdykcji KD szczebla okręgowego. Jestem przekonany, że GKD stanie na wysokości zadania i uchyli to orzeczenie. Ma ona szansę wykazać swoją niezależność od kierownictwa Związku. Tylko stanowcza i zgodna z przepisami postawa członków GKD pozwoli na uświadomienie Prezydentowi Kawalerowi, iż jego władza ma swoje granice. Wiele w tym względzie zależy od postawy przewodniczącego GKD pana Gidaszewkiego i jego relacji z Prezydentem. Nie wiem, jakie to są obecnie relacje, ale w rozmowach ze mną w 2003 roku Prezydent używał bardzo nieprzyzwoitych słów pod adresem byłego wówczas członka GKD. Potrzeby obecnej chwili mogły jednak spowodować zmianę tych relacji, co wyraźnie zauważyłem już na ostatnim KWZD. Za bezpodstawny uważam też pozew skierowany wobec Piotra Patasa. Podzielam jego poglądy i uważam, iż mieszczą się one w ramach dozwolonej krytyki przewidzianej przepisami prawa.

Ale jakże można się dziwić postawie Prezydenta Kawalera, który wykorzystuje i raz za razem przekracza swoje uprawnienia, skoro „kwiat związku”, najwyższa jego władza – delegaci na KWZD przegłosują na jego życzenie zupełnie absurdalne, niezgodne z prawem uchwały; m.in. tę o anulowaniu orzeczenia GKD wobec hodowców z Okręgu Ciechanów. Podkreślam raz jeszcze, iż KWZD nie ma uprawnień dokonywania oceny, zmiany, czy anulowania orzeczeń KD, a poddanie pod głosowanie takiej propozycji przez Jana Kawalera jest świadomym złamaniem przez niego Statutu Związku. Być może nieuchronnie zbliżający się werdykt Sądu uświadomi kierownictwu Związku jego niewyobrażalną niekompetencję. Choć znając te osoby wiem, że będzie to trudne, bardzo trudne, ponieważ cierpią one na niebywały wprost przerost własnej nieomylności i mądrości nad swoją realną wiedzą i kompetencjami.

Jan Dziuban

Powrt




REJESTRACJA




| Zasady współpracy | Reklama | Regulamin | Kontakt |

Wszelkie prawa dotyczące kopiowania i rozprowadzania materiałów zawartych w serwisie DOBRYLOT.pl bez zgody właściciela ZABRONIONE
COPYRIGHT 2004-2012 © DobryLot.pl
Projekt i wykonanie: www.4PROJEKT.pl