Konfabulacje ...
................................................................................................................................
Insynuacje, pomówienia, konfabulacje, kłamstwa Osińskiego....
a reszta........... to wspominki z minionej epoki "złotej dekady" Jana Kawalera i Tomasza Osińskiego.
Tak oto w jednym zdaniu można scharakteryzować treść trzystronicowego artykułu Tomasza Osińskiego pt.: "Czy grozi nam ocieplenie klimatu w PZHGP" opublikowanego w nr 2/2009 Hodowcy... Zastanawiałem się nad tym, po co ten pan to w ogóle pisał? Po co się wysilał? Dokładnie to nie wiem. Ale domyślam się, że chodzi o sprawę zasadniczą. Otóż pan Osiński próbuje wyjaśnić Czytelnikom Hodowcy.... przyczyny obecnej zawieruchy wokół PZHGP, której epilog ma miejsce w Sądzie. Pan Osiński próbuje podać Czytelnikom Hodowcy.... powody, dla których PZHGP stanął przed widmem rozwiązania. A ściśle biorąc przyczyny, dla których organ nadzoru nad PZHGP w osobie Prezydenta Chorzowa wystosował do sądu wniosek o rozwiązanie organizacji oraz wydanie zarządzenia tymczasowego o zawieszeniu stowarzyszenia i wyznaczenie przedstawiciela (kuratora) do prowadzenia bieżących spraw Stowarzyszenia.
Przyznam, że zamiar pana Osińskiego jest szlachetny, byleby powiedział prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Rzecz jednak w tym, że pan Osiński prawdy powiedzieć nie może, bo wówczas musiałby się przyznać do własnej winy i winy swojego mocodawcy pana Jana Kawalera. Trzeba więc kłamać, snuć insynuacje, miotać pomówieniami i oszczerstwami. I to w tym artykule robi pan Osiński. W istocie te trzy strony tekstu to pokrętna i perfidna próba usprawiedliwienia siebie samego i osób z kierownictwa za doprowadzenie do tego stanu, do widma rozwiązania związku; bo to ono, nikt inny – ponosi pełną odpowiedzialność za doprowadzenie do tego stanu. Tak więc, żeby się wykpić z winy panu Osińskiemu potrzeba aż 3 bitych stron, żeby złożyć ją na kogo się da.
Z tekstu pana Osińskiego ma wynikać jednoznacznie, że winę za obecny stan rzeczy w PZHGP i kłopoty kierownictwa ponosi przede wszystkim wiceprezydent Chorzowa – mgr inż. Marian Salwiczek; i jeszcze kilka osób innych osób; a są to zdaniem pana Osińskiego: Jan Dziuban, Stanisław Nowakowski, Piotr Patas i Jan Głodowski. Podczas gdy – moim zdaniem – za obecny stan rzeczy odpowiada postępowanie obecnego kierownictwa Związku, które od kilku lat uporczywie łamie przepisy związkowe i nie przyznaje się do tego, a przy tym uchyla się od współpracy z organem nadzoru w celu wyjaśnienia zarzutów i wątpliwości w rozmaitych kwestiach, odmawiając m.in. udostępnienia żądanych dokumentów dotyczących działalności Związku. A przy tym doprowadziło to stowarzyszanie do zastoju i stagnacji.
Spróbuję tę swoją tezę uzasadnić. W odróżnieniu od pana Osińskiego, ja nie będę operował pomówieniami, nie będę snuć domysłów, tworzyć pokrętnych konfabulacji, lecz posłużę się faktami, a w kilku przypadkach dokonam analizy pokrętnych wypowiedzi pan Osińskiego, obnażając jego manipulacje, przeinaczanie faktów, operowanie półprawdami, tudzież inne stosowane przez niego perfidne metody.
A oto pierwszy przykład. Pan Osiński pisze tak. "Prezydent Chorzowa nie umiał racjonalnie uzasadnić swojego wniosku (czytaj: o rozwiązanie stowarzyszenia), lecz podał ogólnikowo, że jego powodem jest uporczywe naruszanie postanowień statutu i skargi na działalność PZHGP." Myślę, po co ta teza? Ano po to, żeby dać Czytelnikowi do zrozumienia, że w istocie pozew Prezydenta Chorzowa wobec PZHGP nie ma podstaw. Ot, tak sobie bez uzasadnienia Prezydent Chorzowa chce rozwiązania PZHGP. Bez jakiegokolwiek powodu. Biedaczek! Prezydent Chorzowa nie umiał racjonalnie uzasadnić wniosku o rozwiązanie PZHGP, bo nie miał pewnie argumentów, albo były one miałkie, jak to wszędzie rozgłaszają władze PZHGP.
Pan Osiński udaje, że niczego nie wie. Zachowuje się tak, jakby nie czytał kilkunastu pism, które w okresie dwóch lat skierował Prezydent Chorzowa do Jana Kawalera, w których prosił go o dostarczenie dokumentacji ze Zjazdu, z udzielanych pożyczek, w których prosił o współpracę w wyjaśnieniu rozlicznych zarzutów, a kiedy to nie pomagało, ponieważ Jan Kawaler wszystko to lekceważył, to wreszcie Prezydent Chorzowa wystosował ostrzeżenie. I ono było bezskuteczne. Kawaler je zlekceważył. Za ostrzeżeniem poszło więc upomnienie. Nadal bez skutku. Każdorazowo z uzasadnieniem. I gdy już wszelkie środki przewidziane ustawą zawiodły, gdy już nic nie skutkowało – Prezydent Chorzowa wystosował pozew do sądu o rozwiązanie Związku. Bo jak długo można czekać? Dwa lata to za mało? Moim zdaniem Prezydent Chorzowa i tak wykazał "świętojańską cierpliwość" w stosunku do władz PZHGP.
Jestem pewny, że pan Osiński dobrze wie, bardzo dobrze wie, o co idzie, z jakich powodów pozew jest w sądzie, tylko on chce zamydlić oczy Czytelnikowi Hodowcy... i zasugerować, że w istocie Prezydent Chorzowa wystosował wniosek do sądu bezpodstawnie, bo nawet nie potrafił go uzasadnić, bo w istocie nie ma argumentów. Chytre to. A prosty Czytelnik niezorientowany w niuansach prawa, gotów jest na to się nabrać. Na tym polegają wszystkie manipulacje Osińskiego.
Kolejna teza Osińskiego. Pan Osiński usilnie próbuje wmówić Czytelnikowi Hodowcy..., że Prezydent Chorzowa jest przyczyną obecnego rozłamu w PZHGP, a "opozycja" w osobach: Stanisław Nowakowski, Piotr Patas, Jan Dziuban i Jan Głodowski domaga się u Prezydenta Chorzowa rozwiązania PZHGP. Pan Osiński stara się wmówić to Czytelnikom Hodowcy..., żeby całe odium zła zdjąć z siebie i z Jana Kawalera i skierować je na te osoby. Popatrzcie hodowcy. To oni: Nowakowski, Patas, Dziuban i Jan Głodowski domagają się rozwiązania Waszego Związku. Oni czynią zamach na tradycję i historię PZHGP. Ale my, kierownictwo Związku na to nie pozwolimy. My jesteśmy kochani, a oni – są Waszymi wrogami, bo domagają się rozwiązania PZHGP. Ano, poczytajmy pana Osińskiego, jak to sprytnie ujmuje.
"Troska wymienionych osób (Nowakowski, Patas, Dziuban, Głodowski) o losy ukochanego związku jest tak wielka, że pragną jego rozwiązania (Związku)"
Kolejna insynuacja, a zarazem konfabulacja pana Osińskiego! To kolejne kłamliwe impertynencje pana Osińskiego. Te osoby, pisząc, czy to Rzecznika Praw Obywatelskich, czy to do organu nadzorującego (Prezydenta Chorzowa) zwracały jedynie uwagę na akty łamania prawa związkowego przez kierownictwo PZHGP i prosiły o interwencje w sprawach niesłusznie nałożonych kar. Wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia jest samoistną inicjatywą Prezydenta Chorzowa. Samo sformułowanie "rozwiązanie stowarzyszenia" zostało po raz pierwszy przez niego użyte. Bo taką sankcję przewiduje Ustawa "Prawo o Stowarzyszeniach" w przypadku, gdy wyczerpane zostały wszelkie inne formy nacisku: ostrzeżenie i upomnienie. Jest to ostateczność. Nikomu z opozycji nawet przez myśl nie przyszło takie rozwiązanie. Nikt z tych osób tego nie pragnie, nikt z tych osób tego nigdy nie wypowiedział, ani nie napisał. Wszyscy chcemy, żeby nasz Związek istniał nadal, ale żeby rządzono nim praworządnie i demokratycznie; żeby kierownictwo nie łamało statutu i nie stosowało go instrumentalnie według własnej woli. A ponieważ ono nie potrafi tego zrozumieć, więc powinno odejść. A związek? Oby istniał zawsze.
Ale z punktu widzenia pokrętnej polityki pana Osińskiego te osoby trzeba wyalienować ze środowiska hodowców, trzeba je napiętnować, oskarżyć, postawić pod pręgierzem opinii 40tys. Związku, wzbudzić do nich wrogość całego środowiska. Bo oni jakoby domagają się rozwiązania Związku! Bzdura! To jest cel pana Osińskiego, takie perfidne są jego metody.
Dalej pan Osiński pisze tak. "Były ze strony władzy różne propozycje ugody, między innymi o przywrócenie godności członka dla ukaranych i dorady, jak czynić, aby było dobrze...."
Kolejne ewidentne kłamstwo pana Osińskiego! Niczego takiego nie było. Wręcz przeciwnie. Napisałem kilka pism do Jan Kawalera. Wszystkie zostały bez odpowiedzi. Co więcej. Na każdej rozprawie przed Komisją Dyscyplinarną, jej przewodniczący skłaniał nas do zawarcia ugody. Ja zawsze mówiłem – tak, zgadzam się na ugodę. Kawaler zawsze mówił – nie, wnosząc o przykładne ukaranie. Gdzie są więc owe propozycje ugody, Panie Osiński? Gdzie w aktach jest jakikolwiek ich ślad? To, co Pan pisze – to ciąg dalszy kłamliwej propagandy wymierzonej przeciwko mnie i innym osobom krytykującym postępowanie kierownictwa PZHGP, a jednocześnie próba samousprawiedliwienia się. Kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo!
Dalej pan Osiński pisze tak: " zaczęto zmyślać i wymyślać, szukać koleżeństwa z przedstawicielami władzy. Najpierw zastępca Prezydenta Chorzowa wstąpił do klubu opozycjonistów, a za nim wciągnięto jego Radcę prawnego, kobietę zresztą. Siła oddziaływania była tak wielka, że nie bacząc na autorytet władzy powoli zaczęto uzgadniać kroki wojenne podejmowane w stosunku do PZHGP. Aby uzgodnić wspólne działanie, z Urzędu Miasta Chorzowa płynęły do opozycyjnego klubu propozycje pism prawnych."
No, tego jeszcze brakowało!
"Wiceprezydent Miasta Chorzów – mgr inż. Marian Salwiczek wstąpił do klubu opozycyjnego?"
"Pani radca prawny też?"
"Wspólne uzgadnianie kroków wojennych?"
"Z Urzędu Miasta do opozycji szły propozycje pism prawnych?"
Kolejne bezczelne kłamstwa, pomówienia i insynuacje. Panie Osiński! Czytając to muszę zapytać. Czy ma Pan zdrowe zmysły? Skąd to Panu przyszło do głowy? Jakie ma Pan na to dowody? Czy jest choćby jeden cień podejrzeń? Czy zdaje Pan sobie z tego sprawę z tego, że każdy z nas, a przede wszystkim Prezydent Chorzowa może Pana za te pomówienia i insynuacje pozwać przed oblicze sądu? Za zniesławienie i naruszenie powagi jego Urzędu. I co Pan wówczas sądowi powie? Gdzie ma Pan jakiekolwiek dowody? Panie Osiński, dziwi mnie Pana postępowanie, sposób rozumowania i stosowane chwyty. Powiem, można mieć wątpliwości co do ..... stanu Pańskiego umysłu. A tak niedawno mówił Pan o swoim przyjacielu sprzed lat, dziś 80letnim Józefie Leśniaku, którego przy Pana przyzwoleniu usuwano z PZHGP – że "na starość mózg mu się zlasował". Nie, nie będę tego komentował.... Cóż, to Pana sprawa. Ja tylko chcę obnażyć stosowane przez Pana perfidne metody, by wszelkimi sposobami zdyskredytować opozycję, a ochronić siebie i swego mocodawcę Jana Kawalera.
Na temat mojej wizyty w sądzie pan Osiński pisze tak. "Obserwacja podczas ostatniego pobytu w sądzie, radcy prawnego pani Marii Kapusta z panem Piotrem Patasem, na podstawie ostentacyjnych wzajemnych umizgów, uśmiechów oraz uprzejmości potwierdza brak obiektywizmu i układne współdziałanie" (w domyśle: opinii tegoż radcy w sprawach miedzy Prezydentem Chorzowa, a kierownictwem Związku).
Kolejna insynuacja pana Osińskiego szyta grubymi nićmi. Jak wynika z artykułu zarzuty te przedstawił wcześniej pan Osiński – Prezydentowi Chorzowa... na piśmie! Humor, parodia! Prezydent Chorzowa temu zdecydowanie zaprzeczył twierdząc, że nic takiego w sądzie nie miało miejsca. Pan Osiński jednak obstaje przy swoim, twierdząc, że Prezydent Chorzowa nie był tego świadkiem, więc nie może wiedzieć, jak było naprawdę. Ale pan Osiński... też w sądzie nie był, a mimo to pisze tak, jak gdyby był świadkiem wszystkiego. Buduje swoją misterną konstrukcję kłamstw i insynuacji, żeby poddać w wątpliwość bezstronność doradcy Prezydenta Chorzowa. Paskudna to metoda, wredna metoda. Wstyd, żenada Panie Osiński. Posuwa się Pan do takich chwytów!
Dalej Osiński pyta złośliwie: "po co, oraz w jakiej roli pan Patas występował w sądzie, skoro nie był stroną – w jaką postać się wcielił: osoby towarzyszącej?" I dalej. "Pan Patas został z rozprawy relegowany. Dowiedziałem się, że nie jest stroną, a osoby towarzyszące nie mają wstępu na zamknięte przesłuchania."
Już spieszę z odpowiedzią. Kolejna nieprawda, Panie Osiński. Rozprawa była jawna, pytałem o to wcześniej w sekretariacie sądu i każdy mógł w niej uczestniczyć. A poza tym chciałem znać prawdę, co będzie w sądzie, bo w Hodowcy.... jej nie uświadczysz. U Pana wszystko, co dla was niewygodne jest ściśle tajne! Redagowany przez Pana Hodowca... przypomina mi komunistyczną "Trybuna Ludu". Dlaczego wobec tego musiałem opuścić salę sądową? Wyjaśniam. Pani Mecenas usłyszawszy moje nazwisko (gdy się przedstawiłem) zaproponowała, żebym w rozprawie nie uczestniczył, ponieważ to uniemożliwiałoby to mój udział w roli świadka w dalszych etapach postępowania. Tak stanowi prawo. Pani sędzina się do tego przychyliła. Więc wyszedłem. Ale pan Osiński z przekazu pana Kawalera doskonale o tym wie, jak było. Ale Patasa trzeba ośmieszyć i potępić, że wkłada nos w nie swoje sprawy. Nie, Panie Osiński. To nie jest tajne. A to są tak moje sprawy, jak i Pana. To kolejny przykład ilustrujący perfidne metody pana Osińskiego.
Dalej pan Osiński stara się uzasadnić prawa do samorządności Związku i poddać w wątpliwość prawa nadzoru nad Związkiem przez prezydenta Chorzowa. Pan Osiński pisze tak: "Najważniejszą władzą Stowarzyszenia jest walne zebranie członków .... podejmowanie uchwał należy do Walnego Zebrania."
Ale pan Osiński zapomina dodać, iż Walne Zebranie nie ma władzy absolutnej; i to w żadnym stowarzyszeniu. Ono też ma ograniczone kompetencje. Pan Osiński doskonale o tym wie, tylko chce zamydlić oczy niezorientowanym w prawie. Taki jest jego cel. Robi to od lat co najmniej dziesięciu. Podobnie jest w demokratycznym państwie. Żaden organ, żadne ciało nie ma pełni władzy; ani sąd, ani prezydent ani Sejm. Najwyższa władza w Polsce może stanowić prawo, powoływać ważne organy władzy, ale nie może wkraczać w ich kompetencje. Tak jak Sejm nie może np. ingerować w wyroki sądów, tak Walne Zebranie nie może ingerować w ostateczne orzeczenia Komisji Dyscyplinarnych. Bo to jest niezgodne z zasadą trójpodziału władzy. Sejm – władza ustawodawcza, Sady – władza sadownicza, Rząd – władza wykonawcza. Odpowiednikami tych organów są w stowarzyszeniach: Walne Zebranie Członków, Główna Komisja Dyscyplinarna i Zarząd Główny.
Poza tym każde stowarzyszeni musi działać w obrębie nadrzędnego prawa, jakim jest prawo państwowe. Gdy z jakichś względów w stowarzyszeniu łamie się prawo, tak jak jest obecnie w PZHGP, to niezależnie od postanowień nawet Walnego Zgromadzenia, w jego działalność może ingerować organ nadzorujący i sąd. I to jest dobre, bo przy pojawieniu się dyktatora, zapobiega to powstawaniu państwa w państwie i szerzeniu się bezprawia.
Czy Pan Osiński to rozumie? Oj rozumie, rozumie, jestem pewny. Tylko panowie z kierownictwa PZHGP chcieliby mieć władzę absolutną, sterując i manipulując wszystkimi komisjami i nawet KWZD. O nie! Tak nie może być w PZHGP zawsze, ponieważ my żyjemy już państwie demokratycznym. Tak było za Komuny, ale Komuna się skończyła, na szczęście. Zresztą sam pan Kawaler pośrednio przyznaje się do łamania statutu, do braku racji i słabości. Jeśli tak nie jest, to po co w nowym statucie w paragrafie 25 p. 11. Jan Kawaler wprowadził zapis, że "... Zjazd może rozpatrywać odwołania od decyzji władz naczelnych Związku podjętych między zjazdami." (dodam od siebie; w tym także Głównej Komisji Dyscyplinarnej, bo ona jest jedną z naczelnych władz Związku)? Powiem! Bo panu Kawalerowi brakowało tego zapisu w starym statucie. Wedle starego statutu, KWZD nie miał prawa ingerować w ostateczne orzeczenia Głównej Komisji Dyscyplinarnej. Ale mimo, iż nie miał tego prawa, to Jan Kawaler na ostatnich dwóch Zjazdach składał wnioski o anulowanie ostatecznych decyzji GKD. Jan Kawaler omamił delegatów, zagrał im na ambicjach, wmówił im takie kompetencje twierdząc, że Zjazd może wszystko, i dopiął swego. Uczynił to jednak bezprawnie! I to m.in. zarzuca mu Prezydent Chorzowa. A pan Osiński udaje, że nie wie, o co chodzi, że w pozwie do sądu brak uzasadnienia. To stare, wypróbowane metody ekipy Kawalera. A takimi artykułami w Hodowcy... pan Osiński chce zamydlić hodowcom oczy i wybielić się. Dość tego! Na szczęście w Związku jest coraz więcej myślących ludzi, a takimi coraz trudniej manipulować.
To tylko kilka przykładów kłamliwej propagandy Tomasza Osińskiego, których w cytowanym artykule jest wiele. Robienie wody z mózgu Czytelnikom Hodowcy... mydlenie im oczu, kłamstwa, półprawdy, insynuacje, pomówienia, oszczerstwa, konfabulacje. Metody stare jak świat. Łatwo je stosować, kształtując świadomość polskich hodowców, ponieważ ma się w ręku czasopismo związkowe o dużym nakładzie, a słowa prawdy osób świadomych tego stanu rzeczy mogą się ukazać tylko tu w Internecie i w "Złotym Gołębiu". Do związkowego Hodowcy... nie może przedostać się żadna krytyka, tam niemożliwe jest powiedzenie jednego słowa prawdy. Tylko wazelina. Bo to zagraża utrzymaniu się kierownictwa u sterów.
Ale przykład najnowszej historii nad wyraz jasno pokazuje, że gdzie nie ma wolności słowa i demokracji, tam prędzej czy później jest zastój i... upadek. Reżim, który stoi na straży swego stanu posiadania i nie chce oddać władzy – upada. Tak jak upadła Komuna, tak też upadnie jeden z ostatnich jej reliktów w Polsce – obecny zarząd PZHGP. Jan Kawaler zrobił początek i zrezygnował, ale wyczuł, że jego protegowany Tomasz Osiński nie ma szans usiąść na jego fotelu i spreparował "nieprzyjęcie jego rezygnacji" przez Zjazd. A ci biedni delegaci, nieświadomi rzeczywistej sytuacji w Związku głosowali za odrzuceniem rezygnacji, chociaż nigdzie, ani w uchwale ZG, ani w żadnym akcie prawa związkowego nie ma nawet wzmianki o przyjmowaniu rezygnacji. Bo skąd delegaci mają ją znać prawdę o Związku, skoro każe im się czytać tylko takie kłamliwe epistoły pana Osińskiego. Ponadto rezygnacji się nie głosuje. Jest ona aktem woli i nie podlega na przyjęciu lub odrzuceniu; tym bardziej, że Jan Kawaler argumentował ją złym stanem zdrowia i dodatkowo – brakiem możliwości współpracy z Prezydentem Chorzowa. Uważam, że nie można nikogo zmuszać do pełnienia funkcji wbrew jego woli. Ponadto Jan Kawaler rezygnacji formalnie nie wycofał. Mimo to, w efekcie tych manipulacji na Zjeździe w dniu 21.02.2009 roku doszło do głosowania nad rezygnacją Jana Kawalera. Nie została ona przyjęta przez delegatów, w efekcie czego uznano, że Jan Kawaler jest znów Prezydentem PZHGP.
Takie oto metody stosują panowie Osiński i Kawaler. Manipulacje, insynuacje, pomówienia, konfabulacje, kłamstwa; po to, by zdjąć z siebie winę, a złożyć ją na wszystkich innych; Prezydenta Chorzowa i ludzi, którzy dążą do zaprowadzenia ładu w Związku. Jan Kawaler z Tomaszem Osińskim w ciągu 10 lat kierowania Związkiem zaprowadzili go do sądu, w efekcie czego grozi nam kurator i nowe wybory. Napisałem, że grozi nam kurator? A może jest to najlepsze rozwiązanie, żeby skutecznie odsunąć obecną ekipę od dyktatorskiej władzy i rozpuścić całe to towarzystwo powiązane z władzą nićmi różnego rodzaju układów?
*Słowo "konfabulacja" pochodzi z francuskiego confabuler znaczy – "gawędzić". W Polsce znaczy: podawanie zmyślonych faktów, koloryzowanie ich w celu przekonania odbiorcy o ich prawdziwości, występujące przy zaburzeniach pamięci u dzieci....
(źródło: "Słownik Języka Polskiego" wydany przez Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2003).
Powrt
|