UWAGI DO PROPONOWANYCH ZMIAN W PRAWIE ZWIĄZKOWYM NA NKWZD PZHGP w dniu 27-09-2008
................................................................................................................................
W imieniu GKD chciałbym ocenić proponowane zmiany do Statutu i Regulaminu GKD. GKD ocenia te propozycje jednoznacznie negatywnie. Negatywnie, dlatego, że jest to swoistego rodzaju zamach na dotychczasowe kompetencje tego organu. Wprawdzie prawo o stowarzyszeniach nie nakłada na Związek obowiązku posiadania sądów koleżeńskich, ani komisji dyscyplinarnych, zatem komisje dyscyplinarne można by ostatecznie zlikwidować, jeśli taka będzie wola Delegatów. Zachodzi jednak pytanie, czy ma to służyć naszemu Związkowi, czy jest to jedynie potrzeba wąskich elit władzy, na bieżący użytek. Jest rzeczą charakterystyczną, że ograniczenie, a wręcz pozbawienie kompetencji, nie dotyczy KD wszystkich szczebli. Według autorów noweli, tylko Główna KD ma być pozbawiona prawa orzekania oraz nakładania i anulowania kar. Nowe unormowania, sprowadzają rolę GKD do funkcji czysto administracyjnej, do prowadzenia rejestrów kar i zatarcia kar, łaskawie pozwalając jej składać wnioski do Okręgowego Zebrania za pośrednictwem Prezydium ZG. W ten sposób GKD stałaby się ciałem fasadowym a wręcz karykaturalnym. Atak na GKD nie ma swojego precedensu w dziejach PZHGP. Przez dziesiątki lat istnienie tego niezależnego, choć z pewnością nie nieomylnego organu nikomu nie przeszkadzało. Co takiego stało się, że teraz ma być inaczej?
Nie czas i miejsce by rozstrzygać tu, czy panuje obecnie w PZHGP „złota dekada”, jak chciałby tego Kol. Wiceprezydent Osiński czy nie, ale chcemy z cała mocą podkreślić, że nie jest winą GKD, ani nikogo z jej członków, że w Związku znalazły się osoby, które tego poglądu nie podzielają. Pomysł, by to Walne Zebrania Delegatów było instytucją odwoławczą w sprawach karno-dyscyplinarnych, przywodzi na myśl komunistyczne trybunały ludowe z czasów Komuny Paryskiej, albo Rewolucji Październikowej. Przeciwstawianie „zbiorowej mądrości” ciał przedstawicielskich rzetelnej analizie materiałów w ramach prawidłowego postępowania procesowego, z udziałem stron
i świadków, jest pomysłem szatańskim i nie powinno w ogóle mieć miejsca w kształtowaniu ustroju nowoczesnego stowarzyszenia na miarę XXI wieku. Nasza negatywna ocena wynika także stąd, że większość proponowanych zmian, to zmiany przepisów, które mają zalegalizować dotychczasowe, bezprawne naszym zdaniem posunięcia w stosunku do kilku osób, które odwołały się do GKD, jako instancji „ostatniej nadziei”. Osoby te są dzisiaj publicznie nazywane wrogami PZHGP, ponieważ ze swoimi skargami wyszły poza struktury związkowe. Tymczasem w naszej ocenie, do desperackich kroków zostały one niejako zmuszone, bo nie znalazły sprawiedliwości w naszych związkowych organach, które powinny stać na straży praworządności w PZHGP. Zły to obyczaj, by tworzyć prawo, w taki sposób, by „załatwić” konkretną sprawę i konkretnego człowieka.
Zauważmy, jakie to przepisy. Przykładowo: dotychczas Prezydium ZG nie mogło występować z pozwem przeciwko szeregowemu członkowi Związku, a tylko przeciwko członkom zawieszonych zarządów jednostek terenowych. Teraz, zgodnie z proponowanymi rozwiązaniami, Prezydium takie uprawnienia na uzyskać. Pytamy, po co? Czy warto angażować autorytet Prezydenta Związku i ścisłego Prezydium ZG 40-to tysięcznej organizacji w prywatne spory z szeregowym członkiem Związku? Czy nasze kierownictwo naprawdę nie ma już nic innego do roboty?
Czy rzeczywiście potrzebne jest zwolnienie z kosztów sądowych dla Prezydium ZG, kiedy zgodnie z dotychczasowymi uregulowaniami, wystarczy stosowna uchwała Zarządu, by takie zwolnienie było możliwe?
Kolejne pytanie. Komu potrzebny jest swoistego rodzaju immunitet nietykalności, zawarty w proponowanym Pkt. 3 Art. 2. regulaminu komisji dyscyplinarnych, który ma brzmieć?
„KD nie może wszczynać postępowań na członków Zarządów w sprawach związanych
z pełnieniem funkcji w tych organach władzy…”?
Jeśli to nie jest tajemnicą, chcielibyśmy się dowiedzieć, z jakiego to okręgu pochodzi ta propozycja? Czy czasem nie stamtąd, gdzie jeszcze nie tak dawno prezesowi wydawało się, że jest „panem życia i śmierci” dla wszystkich w swoim okręgu, łącznie z zarządem i komisją dyscyplinarną, chociaż co udowodniono w trakcie przewodu dyscyplinarnego, nie radził sobie z podstawowymi obowiązkami statutowymi? A może z okręgu, gdzie ukarani prawomocnym orzeczeniem GKD, brali udział w wyborach do władz i pełnią swoje funkcje do dnia dzisiejszego, bez potwierdzenia tego wyboru w zebraniu nadzwyczajnym, po uchyleniu im kar przez ostatni KWZD?
Komu potrzebne jest tak wielkie skoncentrowanie władzy i czy rzeczywiście potrzebny jest swoistego rodzaju „stan wojenny” w PZHGP? A może zachodzi obawa, że takich jak Patas, Nowakowski, czy Łaszkowski będzie więcej? Wczoraj oni, dzisiaj Gidaszewski, Grzyb, Lasota, Świtała i Zdanowicz. Kto jutro zostanie obwołany oszołomem i frustratem? Musi to rodzić obawy, że celem tych zmian jest – jeśli nie wyeliminowanie, to na pewno – zmarginalizowanie wszystkich tych, którzy mają odmienne zdanie od oficjalnej linii władz. Tyle w imieniu Głównej Komisji Dyscyplinarnej.
Teraz, pozwólcie Koledzy Delegaci, jeszcze kilka uwag moich własnych.
Po pierwsze, propozycje te, w żaden sposób, nie odnoszą się do ważnych i głośno podnoszonych w terenie tematów, a mianowicie tematu kadencyjności i biernego prawa wyborczego. Autorzy proponowanych noweli, zdają się nie zauważać, że choroba, związana z tymi tematami trawi nie tylko naszą organizację. Niedawno, bo przy okazji pekińskiej olimpiady, minister sportu Mirosław Drzewiecki zapowiedział, że trwają prace nad nową ustawą o kulturze fizycznej i sporcie kwalifikowanym, do której zostanie wpisana obligatoryjna zasada ograniczenia możliwości pełnienia funkcji w zarządach do dwóch maksymalnie kadencji we wszystkich związkach sportowych. Ktoś powie, że nasz Związek nie podlega przepisom tej ustawy, a specyfika naszego sportu jest taka, że wkrótce zabrakłoby chętnych do pełnienia funkcji. Rozumiem to doskonale, ale nie podzielam tego zdania. Uważam, bowiem, że o ile faktycznie w sekcjach i oddziałach, może brakować chętnych do obsadzenia potrzebnych stanowisk, to począwszy od szczebla okręgów, zasada kadencyjności, powinna zostać wpisana do statutu, co zapobiegnie wielu groźnym patologiom, jakie obecnie obserwujemy.
Co do biernego prawa wyborczego, jestem realistą i dlatego sądzę, że całkowite jego zniesienie, źle służyłoby Związkowi? Stanowi ono bowiem skuteczną ochronę zasady ciągłości pracy w strukturach związkowych oraz umożliwia korzystanie z doświadczeń sprawdzonych działaczy i uczenia się przy nich, ich następców. Jednocześnie jednak uważam, a w poglądzie tym nie jestem odosobniony, że mandat delegata na KWZ, powinien mieć mocniejsze podstawy, niż tylko z nadania walnego zebrania okręgu. Pomijając akademickie spory nad tym, jak regulują to przepisy obecne, uważam, że w sposób niebudzący wątpliwości, należy wpisać do statutu, że delegatem na KWZ może być członek, o ile jego wybór nastąpił w macierzystym okręgu i oddziale. W sposób świadomy pomijam tu sekcję, jako jednostkę pomocniczą, czasami o niewielkiej liczebności, gdzie nawet drobne niesnaski personalne mogłyby eliminować wartościowych, z punktu widzenia całości Związku, działaczy. Taka zasada jednoznacznie wzmocni społeczny mandat delegata i nikt nie będzie mógł mu zarzucić, że nie ma poparcia w terenie, a wybrano go jedynie dzięki koteryjnym układom na szczeblu okręgu.
Po drugie, przedstawione propozycje nie wychodzą naprzeciw żadnemu z postulatów demokratyzacji życia związkowego, zwiększenia samodzielności okręgów i regionów. Poza zgodą na odbywanie Krajowych Zjazdów co roku, nie zawierają, żadnych uregulowań w przedmiocie wyłonienia władz Zjazdu tak, by ta najwyższa władza była nią rzeczywiście, a nie tylko prostą „maszynką do głosowania”. Nie wnoszą nic w temacie uregulowania własności majątku w terenie, nie załatwiają też żadnej istotnej sprawy szeregowego członka związku, a jedynie zakładają mu ciasny kaganiec. Co mam na myśli mówiąc o istotnych sprawach szeregowego członka? Chociażby to, by wpisać do statutu możliwość podejmowania zadań z dziedziny pożytku publicznego, co umożliwi i ułatwi jednostkom terenowym nabycie statusu Organizacji Pożytku Publicznego, a tym samym uzyskanie szeregu zwolnień podatkowych oraz środków pochodzących z odpisów podatkowych i darowizn od firm i osób fizycznych, co może mieć kapitalne znaczenie dla obniżenia kosztów lotowania.
Reasumując, zarówno w imieniu GKD jak i swoim własnym, rekomenduję Kolegom Delegatom, odrzucenie tych projektów w całości.
Władysław Lasota
Powrt
|