Co robi Główna Komisja Lotowa?
................................................................................................................................
Raz po raz pojawiają się doniesienia o rzekomych oszustwach lotowych. Potem po czasie wiele z nich potwierdza się. A ja chciałem nieśmiało zapytać o to, co w tych sprawach robi Główna Komisja Lotowa? Przecież mamy sezon przedolimpijski. Wielu cwaniakom zależy na tym, żeby za wszelką cenę dochrapać się olimpijczyka. Ale Główna Komisja Lotowa pewnie znów – jak co roku – ograniczy się do kontroli papierków po lotach. Odrzuci wyniki tym, którzy mieli zbyt krótkie czasy między koszowaniem poszczególnych gołębi, lub tym, których listy podpisywały te same osoby. A i tak on zrobi, co zechce; kolesiom uzna wyniki, a niepokornym je odrzuci. Panowie z GKL, to jest musztarda po obiedzie. Tam gdzie powstają oszustwa, tam was nie ma; w gołębnikach cwaniaków i oszustów lotowych, na punktach koszowania i w miejscach wypuszczenia. Tam się udajcie. Złe jest to, że na doniesienia o oszustwach z terenu nasze władze związkowe nie reagują, a najgorsze to, że tych, którzy je demaskują, wyrzuca się ze Związku, a tych, którzy je popełniają się chroni. Przykłady można by mnożyć. Andrzej Łaszkowski ze Stargardu Szczecińskiego został za to usunięty ze Związku, podobny los spotkał Józefa Leśniaka ze Skawiny (przysłużył się temu Tomasz Osiński), Marka Łaszczycha z Kadzidła, Józefa Pysznego z Pszowa i wielu innych. To jest demoralizujące i godne najwyższego potępienia. Tak dalej być nie może. Pewnie obrońcy obecnego reżimu krzykną, że za porządek i uczciwość odpowiedzialne są doły, tzn. my w sekcjach i w oddziałach. O nie! Nie tylko doły. Ci oszuści w wielu przypadkach pozostają w powiązaniach z notablami naszego Związku i korzystają z ich parasola ochronnego. W takiej sytuacji my na dole jesteśmy bezsilni. Tam u góry są układy i układziki wzajemnych powiązań i zależności. Tam rączka rączkę myje. Poza tym, skoro ZG organizuje MP na szczeblu centralnym, skoro firmuje wyniki na olimpiady, nie powinien na to patrzyć biernie. Po to jest GKL. To ona powinna jeździć po gołębnikach w trakcie lotów, a nie po sezonie prześwietlać papierki. Nie trzeba wcale kontrolować wszystkich gołębników w Polsce. Nikt tego nie wymaga, ale co stoi na przeszkodzie temu, by niespodziewanie zrobić kontrole w wytypowanych, czołowych gołębnikach, lub w tych, skąd z terenu nachodzą niepokojące wieści. To jest wręcz obowiązkiem ZG, to jest obowiązkiem GKL. Ktoś powie, że to kosztuje. A niech kosztuje! Tomasz Osiński raz po raz się chwali, że na koncie w PZHGP mamy sporo kasy. To nie sztuka „bić do bani” – panie Kawaler, natomiast sztuką jest inwestować w rozwój Związku i przeznaczać pieniądze na zwiększenie wiarygodności wyników lotowych polskich hodowców; np. przez organizowanie kontroli w terenie. Z każdej takiej kontroli należałoby sporządzić protokół i sprawozdanie opublikować w Hodowcy... Oczyściłoby to z podejrzeń niektóre hodowle, a tych, którzy oszukują postawiłoby pod pręgierzem opinii całej gołębiarskiej Polski. Inni mieli być strach i respekt. A tak, co mamy? Bezkarność i chaos. Bo Jan Kawaler i jego świta broni swych stołków. Nie ma czasu na takie bzdety.
Piotr Patas
Powrt
|