Cenzura w Hodowcy...
................................................................................................................................
"Ideał wszystkich cenzorów: dopuszczać do druku tylko takie teksty, których i tak nikt nie będzie czytał!"
Giovanni Guaerechi
W ostatnim numerze Hodowcy... został opublikowany tekst pt.: „Ze sprawozdania przewodniczącego Głównej Komisji Dyscyplinarnej Jana Dziubana”. Zarówno sam tytuł, jak i lektura tekstu wskazują, że są to tylko wybrane fragmenty sprawozdania. Wystarczy porównać ten tekst z oryginałem sprawozdania, które zostało opublikowane w całości w portalu internetowym pod adresem: http://www.dobrylot.pl
Zastanawiam się nad tym:
– po pierwsze; dlaczego opublikowano tylko fragmenty sprawozdania,
– i po drugie; dlaczego opublikowano właśnie te fragmenty, a nie inne?; innymi słowy – czym się kierowano publikując jedne fragmenty, a pomijając inne?
Dlaczego opublikowano tylko fragmenty sprawozdania? Czyżby sprawozdanie Głównej Komisji Dyscyplinarnej nie zasługiwało na to, by w oficjalnym organie PZHGP, jakim jest Hodowca... opublikować je w całości? Czyżby ograniczono się do skrótów ze względu na brak miejsca w miesięczniku? Chyba jednak nie! Przecież w każdym numerze Hodowcy... jest miejsce zarówno na mnóstwo powtarzających się reklam, jak i na mniej interesujące teksty. Tym bardziej więc powinno być miejsce na pełny tekst sprawozdania GKD pisany raz na cztery lata; chociażby ze względu na to, że jest to bądź co bądź jeden z najważniejszych organów Związku! A może dlatego opublikowano tylko fragmenty, bo sprawozdanie jest mało interesujące, zawiera treści nieistotne; ograniczono się więc do wyboru tych najistotniejszych, a pominięto banalne?
Przypatrzmy się usuniętym fragmentom. Jakie to akapity pominięto? A oto pierwsze dwa. W kontekście niesprzyjającej atmosfery pracy dla GKD, jaką – zdaniem jej przewodniczącego – stworzyło kierownictwo Związku, w sprawozdaniu czytamy:
„Tam też (w mieszkaniu prywatnym pana Dziubana) przez 3 lata przepisywane były wszelkie pisma dotyczące działalności GKD. Jest to sytuacja niedopuszczalna i wyrażam przekonanie, że mój następca ureguluje ją we właściwy sposób, jeszcze przed przystąpieniem do pracy w nowej kadencji.”... i dalej:... „Ta, tak oczywista arogancja świadczy o lekceważeniu organów KD oraz niezrozumieniu wagi obowiązków jakie ciążą na KD. Należy dodać, iż stanowisko takie Pan Prezydent podjął dopiero w sytuacji wydania prawomocnego orzeczenia GKD, które nie zapadło po myśli członków ZG.”...
Te właśnie fragmenty pominięto. Czy są to fragmenty nieistotne, banalne? Na pewno nie! Ale krytyczne wobec Zarządu Głównego i Prezydenta, którym to organom przewodniczący GKD zarzuca arogancję! I to wystarcza, żeby tego fragmentu nie publikować. Co więcej – jak czytamy w sprawozdaniu – tak niesprzyjającą postawę wobec GKD, Prezydent zajął dopiero w sytuacji wydania przez tę komisję pewnego orzeczenia, które nie zapadło po myśli członków ZG. Widać stąd, że pan Dziuban starał się być niezależnym, nie pozwolił wodzić się za nos, chodzić na pasku Prezydenta i dlatego popadł w niełaskę. Jasne! Teraz rozumiem, dlaczego te fragmenty nie mogły zostać opublikowane.
A oto kolejne pominięte fragmenty:
„W celu ograniczenia ich niezależności (Komisji Dyscyplinarnych) oraz pomniejszenia ich roli uchwalono sprzeczny z Konstytucją przepis pozwalający na usunięcie ze Związku członka na mocy uchwały Walnego Zebrania Oddziału. Przepis ten jest sprzeczny dlatego, iż od takiej uchwały nie przysługuje odwołanie, co jest rzeczą niedopuszczalną."
Tak więc, zdaniem pana Dziubana przepis ten jest sprzeczny z Konstytucją. Pytam, dlaczego tak ważny wniosek pominięto. Dlaczego w Statucie naszego Związku znalazł się i nadal egzystuje taki zapis? Dlaczego toleruje się ten stan rzeczy? Co więcej; jeśli ktoś odważy się tę kwestię podnieść, ukrywa się to przed członkami Związku! Dlaczego? A no dlatego, że dla kierownictwa Związku jest to zapis wygodny, pomocny, gdyż pozwala – z pominięciem niezależnej Komisji Dyscyplinarnej – szybko rozprawić się z dowolnym, niepokornym, krnąbrnym wobec władz członkiem Związku, pozbawiając go szans na jakąkolwiek obronę!!! I tak się stało w co najmniej kilku przypadkach. I właśnie dlatego, że jest to uwaga krytyczna, nie na rękę kierownictwu Związku, ograniczająca jego wszechwładzę, nie mogła dotrzeć do wiadomości większości członków Związku.
Pominięto też ten fragment:
„Fakt ignorowania orzeczeń KD uległ nasileniu w okresie sprawozdawczo-wyborczym. A mianowicie o wybór do władz Związku starały się oraz zostały wybrane osoby ukarane. Jest to sytuacja prawnie niedopuszczalna i rodzi konsekwencje ponownych wyborów na tzw. Nadzwyczajnych Walnych Zebraniach. Rodzi też wątpliwości co do ważności przeprowadzonych wyborów innych osób, gdy w przypadku ich wyboru udział w głosowaniu brały osoby pozbawione tego prawa. Sytuacja ta, o ile na dzień Zjazdu nie została uregulowana, musi zostać rozstrzygnięta zgodnie z przepisami. W przeciwnym wypadku, jako członek Związku, podejmę kroki w celu zmiany tego stanu rzeczy w oparciu o przepisy Ustawy o Stowarzyszeniach.”
To mocne i zdecydowane słowa. Czyżby znów były one nieistotne, nie warte podania do publicznej wiadomości? Przecież nie pisze tego laik, człowiek niezorientowany w arkanach prawa, lecz prawnik-prokurator z wieloletnim doświadczeniem. Chyba wie, co mówi. I znów ten właśnie fragment pominięto! Dlaczego? Bo jest niewygodny dla kierownictwa Związku, bo może je obciążać za tolerowanie tego stanu rzeczy i grozi powtórzeniem wyborów delegatów i Krajowego Zjazdu. Jasne ponad wszelką wątpliwość.
Pominięto też w sprawozdaniu fragment, w którym przewodniczący pan Dziuban piętnuje korzystanie przez osoby ukarane z tzw. biernego prawa wyborczego. Pisze on, iż tolerując to chodzi o to, by pewne osoby mogły nadal, mimo ukarania, mieć wpływ na decyzje podejmowane w Związku. Jest to – jego zdaniem – praktyka niezrozumiała. Postępowanie niczym nie uzasadnione i wręcz bezprawne. Ja zapytam: komu zależy na tym, by tak nadal było i kto to toleruje? Kto ma na to wpływ, jeśli nie Prezydium ZG i Prezydent? Czy ów fragment jest nieistotny? Moim zdaniem – wręcz przeciwnie. Porusza kwestie bardzo ważkie. Ale – jak poprzednie – ponieważ jest niewygodne dla kierownictwa nie może być znane członkom Związku.
Pan Dziuban wielokrotnie ubolewa nad niską świadomością prawa zwyczajnych członków Związku, aczkolwiek nie dziwi się temu, ponieważ wcale nie jest z tym lepiej u osób pełniących najwyższe funkcje. Niektóre z tych osób żądają np. od Prezydenta zmiany orzeczeń GDK i inspirują, jak też podejmują w tym kierunku uchwały. W tym kontekście przewodniczący GKD wyraźnie stwierdza, że tego rodzaju uchwały są bezprawne, lecz niestety do dzisiaj nie zostały one uchylone. Ten fragment sprawozdania też musiał zostać pominięty, gdyż jego treść może sugerować bierność w tym zakresie kierownictwa Związku, które w myśl Statutu ponosi odpowiedzialność za przestrzeganie praworządności w niższych strukturach Związku.
Dalej przewodniczący GKD podkreśla:
„Koledzy, orzeczenia GKD są ostateczne i nie podlegają zaskarżeniu, bez względu na to, czy to się komukolwiek podoba, czy też nie. Orzeczenia GKD mogą podlegać weryfikacji jedynie na mocy orzeczenia sądowego wydanego w oparciu o przepisy Ustawy o Stowarzyszeniach.”
Jest to bardzo istotny fragment w kontekście tego, co zaszło w trakcie Krajowego Zjazdu. Otóż z inicjatywy Prezydenta, KWZD cofnął karę nałożoną na kilku członków Związku przez jedną z Okręgowych Komisji Dyscyplinarnych, mimo iż kara ta została utrzymana w mocy przez Główną Komisję Dyscyplinarną. Z wypowiedzi przewodniczącego Dziubana wynika, iż KWZD nie ma takich kompetencji, a zatem wniosek Prezydenta był bezpodstawny, a decyzja KWZD anulująca karę jest nieważna. Warto raz jeszcze przytoczyć stwierdzenie pana Dziubana, iż „orzeczenia Głównej Komisji Dyscyplinarnej są ostateczne i nie podlegają zaskarżeniu. Mogą one podlegać weryfikacji jedynie na mocy orzeczenia sądowego wydanego w oparciu o przepisy Ustawy o Stowarzyszeniach.”
Tak więc wpływ na orzeczenie Głównej Komisji Dyscyplinarnej może mieć jedynie Sąd. Ale – jak widać władza – obawia się propagowania takich opinii, dlatego też nie zdecydowała się na opublikowanie również tego akapitu.
Pominięto też inny ważny akapit:
„W żadnym wypadku organy KD nie mogą służyć do wykluczenia lub ograniczenia praw członków, tylko z tego tytułu, iż osiągają wybitne wyniki lotowe lub zwracają uwagę na nieprawidłowości w Związku. Niestety, tego typu sprawy zbyt często miały miejsce w ostatniej kadencji. Jako przykład tych negatywnych postaw przytoczę sprawy z Okręgu Szczecin oraz Piotrków Trybunalski." A ja dodam od siebie: także w Oddziale Skawina (Okręg Kraków).
To wszystko zostało pominięte! Bo w oczach Naczelnego Cenzora Związku są to sprawy nieistotne, bagatelne! Ja dodam – są drażliwe, niewygodne, bo to kierownictwo w co najmniej kilku przypadkach – za zaniechania działania i brak interwencji – jest przynajmniej częściowo za nie odpowiedzialne.
Zamieszczono wprawdzie akapit:
„Nadto chciałbym stwierdzić, iż każdą praworządną organizacją kierują trzy władze: ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. W naszym Związku jest znaczny i nieuzasadniony przerost władzy wykonawczej na pozostałymi. Dodatkowo, władzą wykonawczą rządzi niepodzielnie czwarta władza.”
Ale niestety na jego zakończenie Cenzor już się nie zdecydował. A brzmi ono: „Wiemy, o jakiej mowa. Rodzi się pytanie, czy tak powinno być? Ja uważam, że na pewno nie.” Chodzi o oczywiście o Prezydenta Związku.
Postulat o konieczności corocznych zebrań sprawozdawczo-wyborczych i związanymi z tym zmianami w Statucie, przewodniczący GKD kończy następującymi propozycjami:
„Mogłoby to nastąpić kosztem likwidacji ZG, który moim zdaniem jest zbędny.”
Tego oczywiście Naczelny Cenzor Związku nie mógł przepuścić. Likwidacja Zarządu Głównego, jeszcze tego brakowało!
„Uważam, iż należy zlikwidować bierne prawo wyborcze, a do władz Związku winny być wybierane jedynie osoby, które uzyskały mandat od najniższego szczebla.”
To oczywiście też zbyt „śmiałe i niepraworządne”, bo ogranicza dostęp do stołków dla tzw. „wieloletnich zasłużonych działaczy”, którzy nie mają szans na uzyskanie mandatu delegata w swoich sekcjach i oddziałach. W ten sposób znaleźliby się poza nawiasem.
Kolejny postulat też nie mógł być opublikowany:
„Komisje Dyscyplinarne winny działać nie w strukturach Zarządu, a obok nich. Nie mogą być od nich uzależnione, jak dotychczas, finansowo, czy organizacyjnie. Powinny posiadać własne sekretariaty, aby – jak wykazało życie – Prezes Okręgu Płock bezzasadnie nie mógł blokować rozpoznania sprawy przetrzymując lub zwracając skierowaną nie do niego korespondencję. Dzisiaj jest czas i pora, aby o tym rozmawiać."
Tego też nie można ujawnić, bo to przecież kolejny zamach na wszechwładzę i dyktaturę Prezydenta. W koncepcji kierownictwa Związku Komisje Dyscyplinarne powinny być zależne od Prezydenta, powinny mu „jeść z rączki”. A jeśli tak nie będzie, to życia mieć nie będą. Biura mieć będą w swoich prywatnych mieszkaniach, pisma będą pisać na swoich komputerach. Po co Prezydentowi taka komisja, która nie działa po jego myśli? I nie dotyczy to tylko Komisji Dyscyplinarnej. Tak jest w Kolegium Redakcyjnym (wiem, ponieważ tam przez jakiś czas pracowałem), tak jest w Komisji Rewizyjnej, w Głównej Komisji Lotowej (której decyzje nie raz były zmieniane) i w pozostałych organach Związku. W PZHGP jest tylko jeden Pan i Władca!!!
Pominięto również decyzję pana Dziubana o jego niekandydowaniu do władz następnej kadencji:
„Ja osobiście podjąłem decyzję o zaniechaniu wszelkiej działalności i pełnienia jakiejkolwiek funkcji we władzach Związku. Do zaniechania działalności skłoniły mnie doświadczenia z pracy w GKD w ciągu ostatnich 3 lat.”
A szkoda! Ponieważ jest to jedna z nielicznych osób w PZHGP, która ma swoje zdanie, potrafi je publicznie przedstawić i jawnie przeciwstawić się przejwom arogancji i dyktatury uprawianej przez Prezydenta Związku.
Zabrakło też miejsca na zamieszczenie podziękowania Jana Dziubana za współpracę:
„W tym miejscu chciałbym podziękować za pracę członkom GKD: J. Krzyżaniakowi, S. Baranowskiemu i St. Pawlicy. Z pozostałymi nie współpracowałem, z przyczyn które podałem we wcześniejszych sprawozdaniach”- pisze pan Dziuban.
Jak również na stwierdzenia dotyczące spraw formalnych i osobistych życzeń:
„Z obowiązku statystycznego podam, iż w okresie ostatniego roku GKD rozpatrzyła 43 sprawy. Kilka spraw, które wpłynęły w marcu 2007, z przyczyn o których napisałem we wstępie, nie zostały załatwione. Ich rozstrzygnięciem zajmie się nowo wybrana GKD. Na tym kończę i życzę wyboru do władz osób nie tych, które mówią ładnie i słodzą słowa miodem, ale takich, które postępują praworządnie i mają do sprawowania władzy odpowiednie kwalifikacje.”
Reasumując spróbuję odpowiedzieć na pytania postawione na wstępie. Po pierwsze; dlaczego opublikowano tylko fragmenty sprawozdania. I po drugie; dlaczego opublikowano właśnie te fragmenty, a nie inne? Otóż – moim zdaniem - sprawozdania nie opublikowano w całości, bo – w wielu fragmentach – jest krytyczne i niewygodne dla kierownictwa Związku. Jest charakterystyczne, że opublikowano akapity krytykujące szeregowych członków Związku, natomiast pominięto fragmenty wskazujące na zaniedbania, błędy, instrumentalne stosowanie prawa związkowego i arogancję kierownictwa Związku. Nie opublikowano również propozycji mających na celu naprawę Związku i ograniczenie samowoli władz.
Fragmenty ze sprawozdania GKD wybrano wedle metody znanej od lat. O Związku, a zwłaszcza o kierownictwie można pisać wyłącznie pozytywnie! Nie można mówić, ba nawet wspominać, o ewentualnych niedociągnięcia, błędach, wypaczeniach, propozycjach zmian, ulepszeń. Nie można czegokolwiek krytykować. Co najwyżej szeregowych członków za krytykę władz. Jak można to nazwać? Nie ma innego określenia, jak tylko cenzura! Jest to metoda znana z czasów niedawnej niechlubnej przeszłości PRL-u. W istocie jednak, tak jak ukrywanie prawdy, jest to bariera wszelkiego rozwoju i postępu! Cenzura prowadzi na manowce i – jak pokazuje historia (również ta najnowsza) – zawsze obraca się przeciwko dyktaturze.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ten mój tekst znów wywoła zgrzytanie zębami lub czkawkę u decydentów. Ale nie dbam o to, ponieważ piszę prawdę. Domagam się wolności słowa w naszym miesięczniku związkowym. Na tekście sprawozdania przewodniczącego GKD dokonano manipulacji, publikując jedynie wybrane, najwygodniejsze dla kierownictwa fragmenty. Fałszują one prawdziwy obraz Związku, a to jest nieuczciwe wobec wszystkich członków PZHGP. Pytam, dlaczego nie pisze się całej prawdy, lecz częstuje się nas hodowców jedynie półprawdami? To przecież równie nieuczciwe i szkodliwe. W imię czego to się robi? My hodowcy z taką polityką kierownictwa nigdy nie pogodzimy się, bo to nie jest Związek kierownictwa, tylko nasz, szarych członków. To my utrzymujemy nasz miesięcznik Hodowca...; i dlatego mamy prawo domagać się w nim informacji rzetelnej i pełnej, a nie okrojonej i manipulowanej. Proszę się nie dziwić, że do takiej władzy, która ukrywa prawdę, hodowcy nie będą mieć zaufania.
Szukałem podpisu pod tym tekstem. Szukałem daremnie. Tekst anonimowy. Kto w taki sposób okroił sprawozdanie przewodniczącego GKD? Nikt nie miał odwagi tego podpisać. Nikt nie chce się do tego przyznać, bo to jest nikczemne i niedopuszczalne. I choć formalnie, z natury rzeczy, firmuje go cała Redakcja Hodowcy... to jednak, kto choć trochę zna politykę na szczytach PZHGP, ten wie, że faktycznie stoją za tym dwie osoby: panowie Kawaler i Osiński, a obecnie – Naczelny Cenzor Związku – pan Osiński. I choć obecnie nasz Hodowca... jest cenzurowany, to jednak na szczęście, my wolni członkowie Związku możemy wyrażać swoje zdanie w innych pismach i tu w Internecie. I będziemy to nadal robić. I będziemy im patrzeć na ręce. I jeśli nie zmienią polityki i nadal w taki sposób będą zarządzać Związkiem, to będziemy ich krytykować, bo to jest jedyna droga do naprawy Związku, rozwoju i postępu.
Piotr Patas
Powrt
|