Podział PZHGP, kluby, czy reforma?
................................................................................................................................
Na kanwie ostatnich wyborów coraz częściej mówi się o potrzebie zmian w PZHGP. Jedni myślą o rozwiązaniu Związku i powołaniu klubów, inni uważają, że wystarczy Związek zreformować. Są i tacy, którzy są zadowoleni z tego, co jest. Moim zdaniem w naszym Związku jest głęboka stagnacja, której źródłem jest z jednej strony zachowawcza postawa i brak aktywności obecnego kierownictwa, z drugiej zaś – niedostateczne zaangażowanie się w prace związkowe nas szeregowych członków Związku. Mamy archaiczny statut i regulaminy. Są one pełne braków, niedoskonałości, a nawet sprzeczności. Rodzi to złe skutki w niższych ogniwach Związku, w terenie. Mamy zbyt skomplikowane i niedoskonale zasady współzawodnictwa lotowego; są one przy tym niedostosowane do wymogów FCI, a przy tym daleko im do miana obiektywnych i sprawiedliwych. Archaiczne są też formy działania Związku. Brak nam skutecznych mechanizmów kontroli wyników lotowania, co w wielu przypadkach budzi wątpliwości, co do wiarygodności uzyskiwanych wyników lotowania; także zagranicą. W związku nie ma demokracji. Prezydent zarządza Związkiem w sposób autorytarny, by nie powiedzieć dyktatorski. Nawet ZG jest przez niego manipulowany. Kierownictwo nie liczy się z członkami. Zamiast służyć hodowcom wynosi się ponad nich! Hodowcy są lekceważeni przez kierownictwo Związku. Przejawów tego jest wiele. W Związku jest cenzura. Członkowie nie mają możliwości swobodnego wyrażania opinii w swoim związkowym piśmie, w Hodowcy... Czasopismo ma Cenzora. Związkowa strona internetowa jest zaniedbana, i – jak się zdaje – jest dla kierownictwa „piątym kołem u wozu”. Kierownictwo nie reaguje też na sygnały o nieprawidłowościach na niższych szczeblach Związku; toleruje je. Statut i regulaminy traktuje instrumentalnie w zależności od swoich interesów i swojego widzimisię. Nie odpowiada na listy. Jest oporne na zmiany, obawia się wszelkich nowych inicjatyw. Za sprawą zachowawczej postawy kierownictwa nie działamy we władzach FCI, nie mamy reprezentacji w żadnej komisji, stąd nie artykułujemy tam swoich opinii, poglądów i postulatów. Nasz Związek nie korzysta z możliwości, jakie daje nam członkostwo w tej organizacji. Nie promuje naszego hobby w społeczeństwie. Nie czyni nic, by zdobywać dla Związku młodych ludzi. Nie wykorzystuje efektywnie zgromadzonych środków finansowych; „zasypuje gruszki w popiele”, itd., itp. Jednym słowem kierownictwo Związku nie spełnia współczesnych oczekiwań światłych, polskich hodowców i wyzwań, jakie stoją przed naszą organizacją w dobie współczesnej.
Co w tej sytuacji robić? Są co najmniej dwa wyjścia. Albo doprowadzić do rozwiązania Związku drogą pełnego usamodzielnienia się oddziałów i okręgów, albo podjąć próbę jego zreformowania. W pierwszym przypadku widzę jednak w perspektywie konieczność powołania nowej organizacji np. federacji okręgów lub regionów, która efektywnie, autentycznie (bynajmniej nie na wzór obecnego ZG) będzie służyć hodowcom; m.in. będzie organizowała imprezy o zasięgu ogólnopolskim (np. loty narodowe) i za pośrednictwem której polscy hodowcy byliby reprezentowani na arenie międzynarodowej (FCI, olimpiady). W drugim przypadku konieczna byłaby głęboka reforma; i to w każdej dziedzinie. Naszemu Związkowi potrzebny jest nowy duch, nowe idee, formy działania, nowe inicjatywy. Pisałem o tym szerzej w moim tekście pt.: „O przyszłości naszego Związku” opublikowanym w nr 9/2006 Hodowcy.. i na stronie internetowej: [ www.dobrylot.pl ].
W tej chwili trudno powiedzieć, co jest lepsze i co bardziej realne. Czas pokaże. Wiem tylko to, że tak dalej być nie może! A może jednak da się zmienić i ożywić Związek na drodze reformy? Mam jednak wątpliwości, czy uda się to bez wymiany kadry kierowniczej. Wydaje się, że te które są – mimo najszczerszych chęci – nie są w stanie tego zrobić. To kwestia zmiany mentalności, a to u ludzi w pewnym wieku, bez wrażliwości i szerszego spojrzenia jest to bardzo trudna rzecz. Obawiam się, że kierownictwo nawet nie wie, o co nam chodzi. Uważa, że to co jest, jest dobre. Trzeba więc zacząć od wymiany kadr na młodsze, energiczne, pełne inwencji i zapału. Obecne są bowiem niereformowalne!!!
Ktoś zapyta. Dlaczego tak jest, dlaczego my członkowie Związku to tolerujemy? Dlaczego nie doszło do zmian na ostatnim Zjeździe? A przecież tam była okazja. Wydaje się, że niestety my członkowie Związku w zdecydowanej większości nie dorośliśmy jeszcze do tych zmian, nie dorośliśmy do demokracji. Ci światli, uczciwi nie chcą się angażować, usuwają się w cień, oddając pole biernym, miernym, ale wiernym Prezydentowi karierowiczom, ludziom chorym na władzę. Dali tego dowód przez nas wybrani delegaci. Przebieg Zjazdu pokazał, że większość z nas nie ma swojego zadania, a nawet, gdy je ma, boi się przedstawić je publicznie. Łatwo da się zastraszyć, pozwala się zdominować. Wygląda na to, że ta niema, bezwolna większość woli być rządzona twardą ręką. Dlaczego delegaci pozwalają na manipulowanie sobą? Mamy takich delegatów, takie kierownictwo, takiego Prezydenta, jacy jesteśmy, na jakich zasługujemy, jakich potrzebujemy. To smutna prawda. Tym sposobem na ostatnich wyborach dotychczasowe kierownictwo Związku otrzymało absolutorium. Prezydent nie miał kontrkandydata i został wybrany ponownie zdecydowaną większością głosów. Trzeba to uszanować. Chętnie pogratulowalibyśmy mu, gdybyśmy mieli pewność, że w sposób zasadniczy zmieni sposób kierowania Związkiem, wprowadzając doń ożywczego ducha demokracji. Oceniając szanse na zmiany trzeba i to wziąć pod uwagę, że w Związku jest wiele osób starszych, tradycjonalistów przywykłych do tych starych form i metod działania. Oni nawet nie wiedzą, jak powinien działać nowoczesny Związek. I trudno mieć o to do nich pretensje. Przyczyn obecnego stanu rzeczy jest znacznie więcej.
Czy zanosi się na zmiany na lepsze? Czy można mieć nadzieję? Owszem tak! To proces nieunikniony postępujący krok w krok za demokratyzacją życia społecznego w naszym kraju, aczkolwiek nie tak szybki, jakbyśmy tego oczekiwali. Problem w tym, że dążenie do odnowy jest jeszcze słabe. Świadomość większości członków stosunkowo niska i niedostatecznie rozbudzona. Wielu nie ma wizji nowoczesnego Związku, nie wie, jak mogłoby być. Zaś odnowa musi być wymuszona z dołu, bo „góra” sama nie ustąpi. Ona zawsze jest przekonana o swych racjach i swej nieomylności. Pokazuje to historia; m.in. ta najnowsza, polska. Na szczęście proces odnowy już się rozpoczął. Pojawiają się pierwsze jaskółki. Były pierwsze sygnały na zjeździe; coraz śmielsze wystąpienia, słuszna krytyka władz naczelnych, zarówno ze strony bardziej odważnych delegatów jak i organów Związku, a zwłaszcza Głównej Komisji Dyscyplinarnej!!! Do Redakcji Hodowcy... wpływają reformatorskie teksty; na razie są one przez Głównego Cenzora Związku, Wiceprezydenta Tomasza Osińskiego chowane pod dywan, ale wiecznie tak nie będzie. O konieczności i propozycjach zmian czytamy tu i ówdzie w Internecie. Niestety, chyba jeszcze przez następne cztery lata niewiele się zmieni, tym bardziej, że Związek jest nam potrzebny po to, by w roku 2011 zorganizować olimpiadę.
Myślę, że mimo różnych animozji powinniśmy wszyscy zaangażować się w to dzieło i pokazać Polsce i Światu, na co nas stać! W międzyczasie róbmy swoje. Podnośmy świadomość naszych kolegów na wyższy poziom, promujmy ambicje zdrowego, koleżeńskiego współzawodnictwa lotowego, twórzmy programy, koncepcje i wizje rozwoju naszej organizacji na kolejne lata. A przede wszystkim angażujmy się w życie związkowe, róbmy porządek „na dołach”: w sekcjach, oddziałach, w okręgach.
Piotr Patas
Powrt
|