Jakie błędy popełniamy w hodowli i w lotach?
................................................................................................................................
Jakie błędy popełniamy w hodowli i w lotach?
Gdybyśmy byli ich świadomi, gdybyśmy je znali i w dodatku potrafili je wyeliminować w naszych hodowlach – wtedy wszyscy bylibyśmy mistrzami! Jakkolwiek – realnie biorąc – jest to przecież niemożliwe, to jednak z pewnością wtedy nasze hodowle byłyby bardziej wyrównane i stałyby na wyższym poziomie. W dążeniu do osiągnięcia mistrzostwa, próbujemy wzorować się na działaniach i postępowaniu tych najlepszych spośród nas. Odwiedzając, podpatrujemy ich, w rozmowach i w wywiadach pytamy o wszystko: o gołębie, o gołębniki, o karmienie, o hodowlę i loty. Pytamy o najdrobniejsze nawet szczegóły, upatrując w nich tajemnice sukcesu. Próbujmy ich naśladować, próbujemy wszystko to stosować. Niejednokrotnie nawet nabywamy od naszych mistrzów gołębie. Wydaje się, że postępujemy identycznie, że zrobiliśmy wszystko, co można było zrobić. A tymczasem, jednak – mimo usilnych starań i zabiegów – ciągle nie osiągamy tego, co oni osiągają, a co i my chcielibyśmy osiągnąć.
Dlaczego ?
Pytamy więc – dlaczego? Kwestią podstawową jest wiedza. Żeby móc chować, a potem hodować i lotować gołębiami trzeba mieć przynajmniej podstawowy zasób wiedzy w tej dziedzinie. Natomiast, żeby osiągać w tym sporcie jakieś wyniki, trzeba mieć jeszcze odpowiedni zasób doświadczeń. A do tego potrzeba czasu. Poza tym – jak się zdaje – nawet mimo wiedzy, nasze możliwości poznawcze są ograniczone, a nasze oceny i sądy są subiektywne. Dlatego nie zawsze jesteśmy w stanie poznać wszystko i krytycznie spojrzeć na nasze działania i samodzielnie dostrzec własne błędy, zaniedbania czy niedopatrzenia. Jest jeszcze kwestia – kto wie, czy nie najważniejsza – kwestia osobowych predyspozycji hodowcy. Bo przecież prawie wszyscy znamy takie osoby, które nabyły najwartościowszy materiał hodowlany, zapewniły gołębiom optymalne warunki bytowania, łącznie z pielęgniarzami, a jednak nie osiągnęły sukcesu. Do hodowli gołębi pocztowych nie wystarczą bowiem pieniądze, chęci i zamiłowanie. Do tej hodowli trzeba mieć czas i choć odrobinę talentu, z którym – jak niektórzy twierdzą – trzeba się urodzić. Zakładając na początek optymistycznie, że my wszyscy – przynajmniej po trosze – jesteśmy tym talentem obdarzeni, zastanówmy się, jakie najczęściej popełniamy błędy w hodowli i w lotach, które stoją na naszej drodze do sukcesu.
Gołębie
Zacznijmy od gołębi. Zacznijmy od zapoczątkowania hodowli. Ewidentnym i bezdyskusyjnym błędem jest rozpoczynanie hodowli od gołębi przeciętnych lub małowartościowych, gołębi niewiadomego pochodzenia, gołębi przybłąkanych lub nabytych na targach od handlarzy. Z takiego materiału wyjściowego z reguły rodzi się mierne potomstwo. Zdarzają się wprawdzie przypadki szczególne, kiedy z takich gołębi uda się wyhodować gołębia ponadprzeciętnego, ale są to zawsze tylko wyjątki. Niektórzy wprawdzie twierdzą, że z gołębi przeciętnych, po wielu latach selekcji lotowej, można też wyhodować szczep wybitnych gołębi, ale takie postępowanie, w ostatecznym rozrachunku, wielu lat straconego czasu i pieniędzy, jest jednak mało efektywne i nieopłacalne. Najlepiej jest więc od razu na początku zakupić gołębie z jednej lub z dwóch hodowli, które przez szereg lat zajmują czołowe miejsca we współzawodnictwie lotowym; nie koniecznie miejsca pierwsze. Tam są gołębie selekcjonowane lotowo przez lata, tam są gołębie, które mają w swych rodowodach samych lotników – często też wybitnych. To jest najlepszy materiał wyjściowy! A jeśli nawet środków na zakup nie ma zbyt wiele, to na początek można zakupić choć tylko kilka gołębi; może późne młódki lub jesienne jajka.
Lotowanie gołębiami sprowadzonymi
Kolejnym i częstym błędem, nie tylko początkujących hodowców, jest lotowanie gołębiami sprowadzonymi. Owszem, i tu zdarzają się przypadki, że sprowadzone młódki od razu zdobywają mistrzostwo dla swego nowego opiekuna, ale nie jest to regułą i zasadą godną polecenia dla tych, którzy chcą racjonalnie rozpocząć hodowlę; bo jeśli trafi się trudny sezon, deszczowo-mglista jesień możemy wygubić większość zakupionych młódków? Co wtedy powiemy? Że sprowadzone gołębie były do niczego, że hodowca nas oszukał, bo sprzedał nam najgorsze? Rozpoczynając hodowlę sprowadzonymi młódkami nie należy lotować. Taka jest zasada. Co najwyżej można je przetestować w jednym lub w dwóch lotach z odległości do 150 km, i to tylko spodziewając się w dniu lotu dobrej pogody . Za błędne należy uznać także lotowanie gołębiami sprowadzonymi, nawet gdy dojrzeją do wieku 1-2 lat. Sprowadzone gołębie, w przypadku zakładania hodowli, powinny w zasadzie stanowić jej stałą bazę zarodową. Gołębiom tym należy zaufać. Ich wartość należy oceniać jedynie po wynikach lotowych potomstwa. Próbie lotowej można poddać jedynie te sztuki, których potomstwo, z kilku różnych połączeń, nie sprawdziło się w lotach. Nie lotując gołębiami sprowadzonymi i nie narażając ich na zaginięcie, mamy zawsze możliwość powrotu do tych połączeń, które okazały się trafione i szczęśliwe i z których potomstwo wykazało się w lotach.
Warunki zdrowotne
Bodaj najwięcej błędów, zaniedbań i niedociągnięć popełniamy, nie zapewniając naszym gołębiom właściwych warunków utrzymania zdrowia. W kontekście naszego dążenia do odnoszenia sukcesów lotowych, jest to zagadnienie o podstawowym znaczeniu, jednocześnie – zagadnienie bardzo szerokie, wielowątkowe i trudne do pełnego zdefiniowania i kompleksowego ujęcia. Niepodważalną tezą jest tu stwierdzenie, że nawet najwartościowsze gołębie nie osiągną dobrego wyniku lotowego, gdy nie będą w pełni zdrowe. Chory, lub niedomagający zdrowotnie gołąb nigdy nie zdobędzie czołowego konkursu, a często nie zdoła w ogóle powrócić z lotu. Zdrowotność gołębi jest więc podstawowym warunkiem sukcesu lotowego. A co warunkuje tą zdrowotność?
Gołębnik
Oczywiście na pierwszym miejscu należy wymienić gołębnik i warunki w nim panujące. Przyczyną wielu niedomagań zdrowotnych i zachorowań naszych gołębi jest niezdrowy gołębnik. Niezdrowy gołębnik – to przede wszystkim wilgotny gołębnik. Wilgotne gołębniki – to najczęściej gołębniki zbudowane z cegły, stojące wśród drzew w ogrodzie, z posadzką z betonu, gołębniki ciemne, z jednym małym otworem wlotowo-wylotowym w dodatku skierowanym na północ, bez jakiegokolwiek otworu wentylacyjnego i poza tym jeszcze – przepełnione nadmiarem gołębi. W takim gołębniku zawsze cuchnie wilgotnym i kwaśnym kałem, w takim gołębniku nigdy nie będzie wyniku, choćby i codziennie się go czyściło. Wilgoć, ciasnota, półmrok – to najlepsze warunki dla rozwoju różnego rodzaju mikrobów chorobotwórczych. Nie należy jednak sądzić, iż każdy gołębnik zbudowany z cegły jest zły. Bynajmniej – nie. Gołębnik musi jednak mieć przede wszystkim dobrą i skutecznie funkcjonującą wentylację, dostęp światła słonecznego przez kilka otworów okiennych. Gołębnik nie może być przepełniony. Dobry gołębnik powinien być zawsze suchy. Wskaźnikiem tego powinien być zsychający się natychmiast gołębi kał. Zazwyczaj lepszy jest gołębnik na strychu budynku mieszkalnego od gołębnika ogrodowego, w którym zwykle jest bardziej wilgotno. Podobnie wyżej ceni się gołębnik z drewna od gołębnika murowanego. Jakkolwiek zdrowe gołębie dobrze znoszą niskie temperatury, to jednak ze względu na niebezpieczeństwo przegrzania gołębnika latem, w trakcie upałów dobrze jest, gdy ma on dach i ściany izolowane, na przykład wełną mineralną lub styropianem. Najnowsze doświadczenia wskazują, iż najlepiej gołębie chowają się w gołębnikach-wolierach, zarówno latem jak i zimą. Konstrukcje te składają się głównie ze ścian z siatek, rusztów podłogowych a jedynymi elementami pełnymi są wykonane z lekkich materiałów – dachy i zachodnie ściany.
Profilaktyka zdrowotna
Bardzo częstym powodem niedomagań zdrowotnych, a przez to także niepowodzeń w hodowli i w lotach są różnorakie zaniedbania w zakresie profilaktyki i zapobiegania zachorowalności naszych gołębi. W tej grupie spraw mieści się bardzo wiele najrozmaitszych czynników, których pełna lista byłaby zapewne bardzo długa. Wymieńmy przynajmniej najważniejsze z nich.
Karma
Najbardziej szkodliwa jest karma zakażona grzybami, pleśniami, karma wilgotna, stęchła i cuchnąca, by nie wspomnieć już o przypadkach omyłkowego podania gołębiom karmy zaprawionej truciznami (trutki przeciwko gryzoniom). Niemniej szkodliwa jest również karma zanieczyszczona odchodami gryzoni, kotów i psów. Do tych zakażeń karmy dochodzi najczęściej wskutek niewłaściwego suszenia zbóż oraz ich składowania i przechowywania. Oprócz jakości karmy istotny jest także sposób jej podawania. Błędem jest podawanie karmy na podłodze gołębnika, zanieczyszczonej odchodami gołębi. Przez kontakt z kałem, ziarno może ulec zakażeniu, a zjedzone przez gołębie, może wywołać u nich niedomagania zdrowotne.
Woda
Źródłem zakażeń może być również woda, którą piją gołębie. Woda podawana gołębiom do picia przede wszystkim powinna być czysta, wolna od bakterii chorobotwórczych. Powinna ona być podawana gołębiom w odpowiednich naczyniach, które zapobiegają jej zanieczyszczeniu. Dobre są do tego celu – dostępne w handlu – pojniki z tworzywa sztucznego; jeszcze lepsze – te ceramiczne lub szklane. Częstym błędem jest stosowanie pojników o zbyt dużej objętości. Woda stoi w nich zbyt długo. Zanim gołębie ją wypiją, może się popsuć.
Czystość i higiena
To dwa podstawowe warunki zdrowia w gołębniku. Gołębnik powinien być zatem często czyszczony. W gołębniku nie powinien zalegać gołębi kał. Sprzyja to bowiem rozprzestrzenianiu się różnego rodzaju bakterii chorobotwórczych. Częstym powodem rozprzestrzeniania się chorób, a przez to strat w hodowli i w lotach, są różnego rodzaju szkodniki i pasożyty gołębi, takie jak na przykład: glisty, wołki, kleszcze, piórojady i inne. Aby nie dopuścić do ich pojawienia się lub w walce z nimi stosuje się okresowe zabiegi dezynfekcyjne i dezynsekcyjne, zarówno wnętrza gołębników, jak i całego ich wyposażenia.
Szczepienia ochronne
Istotną rolę w profilaktyce zdrowotnej ma również stosowanie okresowych szczepień ochronnych, przynajmniej przeciw najczęściej występującym jednostkom chorobowym: paramyksowirozie, salmonellozie i ospie. Myślę, iż nie trzeba dziś nikogo o tym przekonywać, że ewentualne zaniedbania w tym zakresie mogą być powodem dużych strat w hodowli i w lotach.
Żerowanie w polach
Częstym powodem różnego rodzaju zatruć pokarmowych jest również niekontrolowane żerowanie gołębi w polach, na hałdach przemysłowych lub na miejskich dachach. Szczególnie narażone są na to gołębie w okresie karmienia młódków, szukając tam urozmaicenia pokarmowego, zieleniny i składników mineralnych. Aby temu zapobiec, hodowcy w tym okresie ograniczają swobodę oblotów gołębi, starając się równocześnie w gołębniku podawać im jak najbardziej urozmaiconą karmę, zielonki i różnego rodzaju mineralia. Ryzykowne z punktu widzenia zdrowotnego jest również częste sprowadzanie gołębi z innych gołębników bez poddawania ich przed wprowadzaniem kwarantannie. Znane są przypadki zachorowania całego stada gołębi od późnych młódków, sprowadzonych z kilku różnych hodowli. Wraz ze sprowadzonymi gołębiami, przenosi się zwykle też zespół bakterii chorobotwórczych z tego gołębnika. Tam wprawdzie wszystkie gołębie są pozornie zdrowe, lecz przeniesione w inne warunki, być może także wskutek stresu z tym związanego – chorują, zakażając równocześnie nasze własne. Poważnym błędem jest też utrzymywanie i usilne leczenie gołębi słabych i chorowitych, np. tylko ze względu na ich bardzo dobre pochodzenie. To najczęściej nie ma żadnego sensu. Takie gołębie są niebezpiecznym, stałym źródłem zakażeń dla innych gołębi stada. Należy je jak najprędzej z hodowli usuwać, bez jakichkolwiek obiekcji. Z takich gołębi nie będzie pożytku, ani w hodowli ani w lotach. Z takich gołębi nie stworzymy czempionów lotowych.
Loty
Wiele błędów popełniamy niestety w przygotowaniu gołębi do lotów i w samej technice lotowania. Do podstawowych należą przypadki lotowania gołębiami, które w aktualnym stanie, formie i kondycji nie nadają się do lotu, bądź ze względu na czasowo obniżoną sprawność lotową, bądź wręcz są niezdolne do odbycia lotu. W wielu przypadkach hodowcy czynią to nieświadomie. Gołębie takie, zmuszone do odbycia lotu – mimo swej wartości – spóźniają się lub wręcz zawodzą całkowicie. Hodowca sądzi wtedy, że gołąb jest do niczego, podczas gdy on akurat wtedy nie powinien być wysłany na lot.
Jakie to są przypadki?
- lotowanie gołębiem, który znajduje się w zbyt zaawansowanym stanie pierzenia,
- lotowanie gołębiem, który okresowo niedomaga zdrowotnie, z różnych przyczyn, np. wskutek podtrucia w polu, uszkodzenia piór, rozbicia korpusu i innych,
- lotowanie samiczkami, które znajdują się w stanie tuż przed zniesieniem jajka,
- lotowanie gołębiem, który – z różnych przyczyn – wykazuje okresowo oznaki przemęczenia czy wręcz wyczerpania.
Przypadków tych może być znacznie więcej.
Złe skutki pociąga za sobą także niewłaściwe karmienie gołębi w trakcie sezonu lotowego. O ile rodzaj podawanej karmy, jej zawartość czy skład mają tu mniejsze znaczenie, o tyle ważniejsza jest regularność jej podawania. Gołębie nieregularnie karmione mają skłonność do objadania się. Bardzo złą praktyką jest obfite karmienie gołębi tuż przed koszowaniem, zwłaszcza wtedy, gdy przedtem były dłuższy czas głodne. Gołębie wówczas starają się najeść do syta, niejako na zapas i w ten sposób przepełniają swoje wola. Gdy hodowca się spieszy, gołębie często nie zdołają nawet napić się, nie mówiąc już o nakarmieniu młódków i w tym stanie wysyłane są na lot. W kabinie cierpią pragnienie, nie marzą więc o niczym innym jak tylko o tym, by się napić i móc strawić zalegający w wolu pokarm. A jeśli w trakcie transportu nie mają takiej możliwości, to wypuszczone z kabiny szukają najbliższego zbiornika wody, by ugasić pragnienie i odpocząć. Trudno w tych warunkach osiągnąć im czołowy konkurs. A nierozsądny hodowca czeka na nie i wypatruje ich, i później narzeka, że gołąb się spóźnił lub w ogóle nie wrócił.
Nierozsądne jest również lotowanie gołębiami, które obecnie nie posiadają właściwej motywacji powrotu, np. gołębiami nie połączonymi w pary, tzw., luźnymi samiczkami lub samczykami. Pomijając przypadki szczególne, jak np. lotowanie metodą wdowieństwa, lotowanie dwiema z sobą połączonymi samiczkami, lotowanie metodą trójkąta małżeńskiego, metodą zazdrości, itp. – lotowanie gołębiami bez motywacji jest błędem i może prowadzić do mylnej oceny wartości gołębia, a często też do niepotrzebnej jego utraty.
Podobnie, błędne i niewłaściwe jest lotowanie gołębiami, które są intensywnie wykorzystywane w rozrodzie, np. samiczkami, którym skracamy cykle lęgowe, odbierając im kolejno składane jaja do wysiadywania przez mamki, lub samczykami, które karmią znaczną ilość młódków, bądź też wykorzystywanymi w hodowli poligamicznej, w charakterze tzw. „ogierów”. Jakkolwiek zdarzają się tu wyjątki, to jednak zasada jest taka” albo lotowanie, albo hodowanie potomstwa. Zazwyczaj po gołębiach intensywnie lotowanych nie udaje się wyhodować liczniejszego przychówku.
Doświadczeni hodowcy wiedzą dobrze o tym, iż bardzo niekorzystne jest dokonywanie jakichkolwiek zmian w obejściu i w traktowaniu gołębi w trakcie trwania sezonu lotowego. Dlatego też nie powinno się w trakcie lotów:
- zmieniać rodzaju karmy, sposobu i terminów karmienia gołębi,
- zmieniać partnerów lotowanym gołębiom ani ich cel gniazdowych,
- dokonywać żadnych zmian w wyposażeniu gołębnika czy w obrębie otworów wlotowo-wylotowych,
- zmieniać metody lotowania, np. przechodzić z metody wdowieństwa na metodę naturalną.
Wszystkie te zmiany mogą się odbić niekorzystnie na kondycji gołębi i na wynikach lotowych.
Nie powinno się także lotować gołębiami sprowadzonymi i dopiero co przyzwyczajonymi do nowego gołębnika. Nie powinno się lotować gołębiami, które mają dwa gołębniki, takimi, które kiedyś zawiodły w locie i znalazłszy się w obcym gołębniku przywykły doń, lęgowały tam i po czasie powróciły do gołębnika macierzystego. Są to gołębie niepewne, chimeryczne. Wysłane na lot, przy lada okazji, zamiast do domu, mogą tam wrócić i przezimować.
Niektórzy hodowcy w trakcie sezonu lotowego nieświadomie zakłócają swoim gołębiom nocny wypoczynek. Odwiedzają często swoje gołębniki po zmierzchu, nocą, biorą gołębie wielokrotnie do ręki badając je, stresując i nie pozwalając na odpoczynek nocny. Są i tacy, którzy nie wygaszają na noc światła w swoich gołębnikach. To są niedobre i szkodliwe praktyki. Gołębie nie wypoczęte i ciągle niepokojone nie będą dobrze lotować. Mając to na uwadze, niektórzy doświadczeni, zwłaszcza starsi hodowcy, świadomie nie zakładają w ogóle instalacji elektrycznej w swoich gołębnikach.
Niedobre jest także lotowanie gołębiem „w kratkę”, np. co drugi czy trzeci lot, mimo iż jest on w dobrej dyspozycji lotowej. To wytrąca go z rytmu, obniża jego sprawność wyczynową i poza tym – przyspiesza pierzenie. Wielu wybitnych hodowców podkreśla konieczność lotowania gołębiem „lot w lot”, co tydzień. Wtedy gołąb utrzymuje formę lotową na stałym poziomie i ma większe szanse na zdobycie większej ilości konkursów w sezonie.
Wiele błędów, zaniedbań i niedociągnięć popełniamy niestety nadal, nie zapewniając naszym gołębiom właściwych warunków transportu na loty a także właściwych warunków startu. Z tych powodów ponosimy co roku duże straty. Wymieńmy tylko najpoważniejsze zaniedbania:
- przepełnienie kabin gołębiami, wskutek czego dochodzi do przegrzania gołębi, a później, przy ich wypuszczeniu, do nagłego ich ochłodzenia; jest to szczególnie niebezpieczne wiosną, w maju, gdy temperatura otoczenia rankiem jest jeszcze niska,
- dążenie do maksymalnego skrócenia czasu transportu kosztem komfortu podróży i koniecznego czasu na wypoczynek gołębi na miejscu startu, przed ich wypuszczeniem,
- wypuszczanie gołębi do lotu w skrajnie niesprzyjających warunkach atmosferycznych, np. w deszczu, we mgle, w dni panujących zaburzeń magnetycznych,
-zaniedbania właściwego i terminowego pojenia i karmienia gołębi w trakcie transportu i na miejscu startu,
- nieprzestrzeganie zasad koniecznego czasu odpoczynku, przed startem gołębi do lotu, zwłaszcza w przypadkach wypuszczania gołębi z miejsca zastępczego(lotu skróconego),
- zły stan naszych środków transportowych , i inne.
Selekcja lotowa
Powodem wielu niepowodzeń i braku postępu w hodowli jest niewłaściwa selekcja gołębi. Istnieje słuszny pogląd, iż w selekcji nie należy przesadzać w żadną stronę. Selekcja nie powinna więc być zbyt ostra, a tym bardziej bezwzględna, ale też nie powinna być zbyt łagodna i liberalna. Ważne jest znalezienie właściwej jej miary. Dam dwa skrajne przykłady. Ktoś wysyła na lot z odległości 500 km 35 młódków, które tydzień temu wróciły z odległości 320 km. Lot okazał się wyjątkowo trudny, pierwsze ptaki leciały około 10 godzin. Z tych 35 młódków wróciły zaledwie 3. Zapytam: czy jest przykład rozsądnej selekcji, czy zbyt surowej? Czy wszystkie młódki, które nie wróciły były nic warte? Czy też, jak na tak młode organizmy próba okazała się zbyt trudna? I dalsze pytania. Czy te, które wróciły, to naprawdę te najlepsze? Czy tylko tym jakoś się udało? I kolejne pytanie. Jak ten morderczy wysiłek odbije się na ich przyszłości? Czy będą jeszcze w stanie, jako dorosłe, zdobywać konkursy? Celowo nie odpowiadam na te pytania, stawiam je tylko pod rozwagę.
I drugi, równie skrajny przykład. Znam hodowcę, który od lat jest miłośnikiem gołębi pocztowych. Lubi mieć ładne ptaki o pięknych sylwetkach. Kiedyś, gdy był wobec nich bardziej wymagający miewał nawet dość dobre wyniki lotowe, ale obecnie, gdy się postarzał, oszczędza gołębie. Dziś ich nie koszuje, ponieważ zanosi się na deszcz. Innym razem jest upał, szkoda więc, żeby się męczyły. Czasem sprowadzi jakiegoś „Belga” niewiadomego pochodzenia i chowa po nim potomstwo, bo ma obcą obrączkę i piękne woskówki na dziobie. Innym razem urzeczony przybłąkaną „Niemką” przeznacza ją do rozrodu. Młódki chowa cały rok; nie rozdziela gołębi. Wiele z nich nie jest dobrze spierzonych. Gdy mu zwróciłem uwagę na przepełnienie w gołębniku i źle funkcjonującą wentylację, powiedział, że wie o tym i dalej nic z tym nie robi. To przykład niefrasobliwego podejścia i zbyt liberalnej selekcji lotowej, a właściwie jej braku.
Każdy dobry hodowca ma swoją miarę selekcji. W tej kwestii nie ma gotowej recepty. Znamy wybitnych hodowców, którzy lotują ostro gołębiami, począwszy od młódka, lotują roczniakami i dalej dwulatkami itd., wysyłając je na wszystkie loty w programie. Ale są i tacy – równie dobrzy hodowcy – którzy oszczędzają swoje gołębie, lotując młódkami i roczniakami tylko sporadycznie, okazjonalnie. Wysyłają je zaledwie na 2-3 loty, i to tylko przy sprzyjających warunkach atmosferycznych. U tych pierwszych, wymagających hodowców, 5-6 letnie gołębie są już wyeksploatowane i usuwane z hodowli. U tych drugich, mniej wymagających, 8 i 9 latki zdobywają czołowe konkursy z lotów z 1000 km. Jak widać – można tak lub inaczej. Którzy z nich są lepsi? Podobnie, różne kryteria oceny i stopnie ostrości stosują hodowcy w selekcji prowadzonej w oparciu o cechy zewnętrzne.
Inne błędy
Niektórym hodowcom, którzy – z różnych powodów – mają dostęp do najwybitniejszych, mistrzowskich gołębników, zdarza się często powtarzany błąd ustawicznego sprowadzania najlepszych gołębi – asów lotowych lub potomstwa po nich. Zapełnia się nimi gołębniki, bez możliwości i realnych perspektyw ich wykorzystania, czy to w hodowli, czy w lotach. Na materiale zarodowym, zgromadzonym w takich gołębnikach można by niejednokrotnie zbudować kilka szczepów wartościowych gołębi. Jednakże, w warunkach tej mnogości, zarówno typów pokrojowych, jak i rozmaitości genetycznej – gołębi tych nie da się racjonalnie wykorzystać. Jest ich po prostu za dużo. Częstokroć więc, nawet po kilku latach ich przebywania w takim gołębniku, nie ma po wielu z nich ani jednego potomka. One tylko zapełniają gołębnik, powodują w nim tłok, pogarszając warunki bytowania wszystkim gołębiom. Często są one jedynie powodem „dobrego samopoczucia” i dumy ich właściciela. W takich gołębnikach zwykle nie ma wyników. Zapewne byłoby lepiej, gdyby było ich mniej.
Ewidentnym błędem wielu hodowców – najczęściej „społeczników” lub ludzi biznesu – jest poświęcanie gołębiom zbyt mało czasu. Nie pomoże najlepsza karma, nie wystarczą najlepsze gołębie czy komfortowo urządzone gołębniki, jeśli będzie w nich brudno, jeśli gołębie będą karmione od przypadku do przypadku, a hodowca wpada do nich tylko dwa razy w tygodniu: raz by je włożyć do kosza, drugi raz, by ewentualnie skonstatować ich powrót. Z gołębiami trzeba żyć codziennie, gołębiom się trzeba poświęcić, poznać je i zżyć się z nimi, jak z najbliższą rodziną. Wtedy dopiero mogą być wyniki.
Bardzo częstym błędem, także wieloletnich hodowców, jest zaniedbywanie swoich hodowli w okresach pozalotowych, mniej „interesujacyh”, np. jesienią i zimą. Jest to okres wypoczynku gołębi po intensywnym sezonie lotowo – lęgowym, okres wymiany upierzenia. Gołębie powinny się w tym czasie zrewitalizować i przygotować do nowego sezonu. Potrzebują do tego równie dobrej karmy, jak w sezonie lotowym i nie mniejszej opieki ze strony hodowcy. Praktyka wskazuje, że wszelkie zaniedbania w tym względzie, odbijają się niekorzystnie na kondycji gołębi, jakości odchowanych wiosną młódków i na wynikach lotowych.
Sprawy ważne i mniej ważne
Wielu hodowców nie tylko początkujących stara się za wszelką cenę naśladować mistrzów, naśladować tych, którzy osiągnęli sukces. Swoje zabiegi i starania kierują oni jednak często w niewłaściwym kierunku. Istotnych spraw – podnoszonych przez mistrzów – nie zauważają, czy też nie doceniają ich znaczenia, a mniej ważne – przeceniają. Niektórzy, chcąc naśladować tych, którym się wiedzie, z aptekarską wprost precyzją zestawiają swoje mieszanki pokarmowe, inni przygotowują najrozmaitsze mieszanki i mikstury wzmacniająco-odżywcze, podają różnego rodzaju „cudowne”, firmowe preparaty, leki, środki profilaktyczne, upatrując w tym naśladownictwie jedyną drogę do sukcesu. Jakkolwiek, wszystkie te zabiegi i działania mogą mieć pozytywne znaczenie dla wyników hodowli, to jednak trzeba zdawać sobie sprawę z tego, iż nie są to czynniki pierwszorzędnej wagi.
Sprawą pierwszorzędnej wagi, oczywiście obok dobrej jakości gołębi, jest przede wszystkim zdrowy gołębnik. Jest to środowisko, w którym gołąb spędza większość swego życia. Środowisko to powinno zapewnić mu warunki dobrego samopoczucia a przede wszystkim warunki utrzymania zdrowia. O dobrym gołębniku wspominaliśmy już wcześniej.
Kolejną sprawą pierwszorzędnej wagi jest posiadanie własnej, konsekwentnie realizowanej koncepcji prowadzenia hodowli. Obejmuje ona między innymi:
- racjonalny sposób zapoczątkowania hodowli,
- określenie własnych kryteriów doboru i selekcji swoich gołębi,
- wybór metody hodowlanej, a w niej sposobu kojarzenia gołębi w pary,
- opracowanie własnej metody lotowania w kolejnych etapach tworzenia hodowli i jej doskonalenia,
- opracowanie planu wprowadzania kolejnych obcych gołębi do swoje hodowli,
- ustalenie kryteriów oceny wyników lotowych i wymagań stawianych własnym gołębiom w trakcie doskonalenia hodowli itd..
W tym kontekście łatwo sformułować błędy, zaniedbania lub wręcz wskazać na nieprawidłowe działania, które są ewidentnymi przeszkodami na drodze do osiągnięcia powodzenia w hodowli. Są to między innymi:
- częste zmiany poglądów i przekonań w kwestiach hodowlano-lotowych pociągające za sobą równie częste zmiany naszego postępowania z gołębiami,
- ciągłe sprowadzanie gołębi z obcych gołębników i ostre lotowanie nimi,
- brak cierpliwości i konsekwencji w oczekiwaniu na coraz lepsze wyniki hodowlano-lotowe,
- brak wiary i ufności w wartość swoich gołębi, które zdążyły się już wykazać, ale – tylko z tego powodu, że nie osiągnęły takich wyników, jak gołębie mistrzów – usuwa się je z hodowli i raz za razem sprowadza się nowe.
Na zakończenie, chciałbym powiedzieć, iż zdaję sobie sprawę z tego, że publikacja ta nie wyczerpuje w pełni tego zagadnienia, że przedstawiona tu lista błędów, zaniedbań i niedociągnięć popełnianych przez nas w hodowli i w lotach nie jest kompletna. Uważam jednak, że już samo podjęcie tego tematu jest pożyteczne. Początkujący hodowcy przeczytają być może o tych sprawach po raz pierwszy. Dla tych doświadczonych, wieloletnich hodowców treści te mogą okazać się także przydatne. Mogą być może okazją do przewartościowania, czy zweryfikowania własnych poglądów, przekonań czy działań – które być może wydawały się kiedyś jedynie słuszne, a może takimi nie są w istocie. Tak też często bywa.
Piotr Patas
Powrt
|